----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"




















pisany 28.03.2017 r.
       Dęby (Kujawy) fragmenty...

"Przepraszam, ale komuś muszę wypłakać - mój ból. I ktoś, kto może mnie zrozumieć. Jeśli nie Pan, to kto?" Po odkryciu strony o Rymaczach, poczułam się jak wychowanka domu dziecka, która pod koniec swego życia dowiaduje się, że ma rodzeństwo. W dzieciństwie dziwiłam się, czemu rodzice nie wysalają mnie na wakacjach do ciotek i wujków (jak inni). Trochę trwało zanim zrozumiałam, że ja nie mam żadnych wujków, stryjków, ciotek i innej rodziny - bo Niemcy i Ukraińcy moją rodzine, zamordowali. Rodzice całe życie tęsknili za Rymaczami. Ojciec co prawda, po przeżyciach tam, milczał i mówił mniej, ale mama mówiła o Rymaczach co dziennie

Mówiła tak dużo, że ja młoda dziewczyna, zaczęłam to "jednym uchem słuchać, a drugim wypuszczać". Dopiero teraz, kiedy mam dzieci i wnuków, dorosłam do tego, żeby zrozumieć koszmar tamtych lat.

I oto, odnalazłam rodzine. Wracamy do domu. Będę mogła powiedzieć: Mamo, Tato nie płaczcie. Umieściłam Was tam, gdzie powinniście być. Bądźcie spokojni, przepraszam, że to tak późno.

Mam żal do siebie za tą niefrasobliwość, za to ze nie starałam się zapisać, zapamiętać i teraz muszę składać z kawałków, tę całość - ale nie spocznę, póki nie ułoże. Tyle, że dzisiaj nie bardzo mam kogo spytać, rodzice i brat nie żyją...

"Barwnie opisane jest życie na nowym miejscu, gdzie wszystko było inne a w duszach rodziców tkwił Wołyń i Rymacze na każdym kroku"... czytuję dalej...

Moje było "łondzi ło" Kiedy ojciec pytał, gdzie mogą być grabie - to mama mówił - Łondzi ło!... Wspominam dzisiaj z łezką - "Łoj Mamo. Łondzi ło"

Ojciec chodził do sąsiadów na wieczórki. Sąsiedzi, przychodzili do nas. Przy darciu pierza, przy drutach i wełnie do północy trwały opowieści o Rymaczach. Przychodził też stary Kozioł z dziećmi, od Gryciuków (siostrzeńcami mojej mamy) razem przyjechali i mieszkali tutaj w sąsiedniej wsi. Kozioł tańczył hopaka albo dzieliliśmy się na grupy i śpiewaliśmy po wołyńsku. Mężczyźni śpiewali "tumba, tumba" a my na tym podkładzie dalej...

Jak ja ichał koło młyna, stało diwcze jak kałena.
Jak ja na nio zadywyłsia, myni wozyk połomyłsia.

albo


Do Hawryła pryszli gitki
i wsi z pyrohami.
A Hawryło na pyczi,
hrybaje nohamy.

Śpiewaliśmy dużo i często, zwyczajnie. Wołyńskie pieśni, polskie patriotyczne, maryjne i pastorałki. Mama wspominała romantyczne wydarzenia, kawalerów i ludzi stamtąd. Rodzice nie dożyli możliwości pojechanie, powrotnie do Rymacz. Mam nadzieję, że teraz już swobodnie podróżują tam z nieba - zaprzężonym karmy koniem, który ciągnąc wóz z dobytkiem, razem z nimi opuścił Rymacze.

Dziękuję, że pan jest (jakby do mnie pisane), za to , że pan robi z Rafałem - to upamiętnienie tamtych ludzi, zwyczajów i klimatu. Wszyscy, którzy nazywają się: Bednarz, Tołyż, Barczewski, Gryciuk, Iwańczuk, Kozioł, Dyczko, Rudzki, Stocki - to moja bywsza rodzina. A Wszyscy, którzy nazywają się inaczej, to też moja rodzina rymaczańska.

Nie mam żadnych wiadomości o Józefie Tołyżu, który chyba pracował w szkole w Rymaczach. Był utalentowany, piał wiersze, malował. Na zdjęciu z 1935 r. (zamieszczanym przez Iwańczuka) jest troje nauczycieli, może ten w środku to Józef, podobny do tego portretu, co wisiał w domu. W 1941 r. miał ponad dwadzieścia lat - zastrzelono go na podwórku narzeczonej? Mama pieczołowicie wśród skarbów z Rymacz, przechowywała kartkę z zeszytu, na której namalowane były maki i wierszyk Józia (był najmłodszy z dzieci u Bednarzów). Po śmierci Józia, Babcia zbuntowała sie przeciw Bogu (religijna dotąd). Odmówiła też wyjazdu za Bug z rodziną, żeby być nadal przy grobie syna. Aż do pustego domu zajrzeli Ukraińcy, żeby powyrzynać resztki Polaków - babcia ze strachu, skłamał i powiedziała po ukraińsku, że jest Ukrainką, że z sąsiedniego pokoju przyniesie im dokumenty. Zagadali się a ona tylnymi drzwiami uciekła i schowała się w proso. Potem uciekła do jeziora i schowała się w szuwarach - a rano z lękiem, dotarła do Wilczego Przewozu, do granicy i znalazłszy swoich, dołączyła w Dorohusku do rodziny.

Dużo można opowiadać... Niedawno trafiłam na Stockiego, starutkiego pana, dalekiego kuzyna ze strony mojej babci Barszczewskiej, który ma pamiątki z Rymacz. Poradziłam mu żeby je odesłał na pański adres. Proszę niech je pan umieści na właściwym miejscu, jak już dotrą.

Krystyna Rybicka
z domu Bednarz


Ps.. Drodzy Kresowianie!

List zamieszczam w wielkich skrótach. Przed listem były dwa tel. od p. Krysi, które zaczynały się płaczem "ja nic nie powiem, ja z Rymacz"... Później płacz się wyciszał mogliśmy porozmawiać. Cieszymy się wraz z synem Rafałem, że takie listy przychodzą, zdarzają się często telefony i wpisy w Księdze Gości. To nas mobilizuje do żmudnej pracy przy dalszej budowie strony (ja zwykle wieczorami piszę a syn nocami umieszcza w internecie) żeby rozproszonym po świecie Rymaczanom i Potomkom, pokazać piękno naszej "starej, rymackiej Ojczyzny", która w tym roku świętuje 600 lat. Stąd zwracamy się nadal, o przysyłanie (nawet drogą internetową) starych fotografii i pamiątek, opowieści z Rymacz. Może wreszcie złożymy się, albo znajdzie się ktoś łaskawszy i pomoże nam wydać album starych fotografii naszych Przodków - Rymacze i okolica na Wołyniu. Czy nie byłoby to - nasze szczęście?

Z wołyńskim ukłonem
Krzysztof Kołtun


liczba odsłon: