----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
"Odpust w Lubomlu" |
[aby obejrzeć - kliknij !!!] |
W czerwcową niedzielę, ruszamy pątniczym szlakiem do Lubomla. Ci którzy jadą pierwszy raz, bije im serce mocniej.
Inni patrzą, gdzie pola zarosły olszyną od Jankowiec, gdzie, co budują w Kocurach - czy świętują tutejsi, czy robią w polu?
W Lubomlu, pierwsze westchnienia, przed dawną polską szkołą a potem - następne, przed Apteką Rodziewicza.
Najstarsi pamiętają Karola Rodziewicza który wzięty do niewoli - nigdy nie wrócił z katyńskiego szlaku.
Wszak to bliski krewny, po mieczu Marii Rodziewiczówny - pisarki z pałacu w Hruszowej.
Podobnoż w młodym wieku, hruszowska dziedziczka bywała w Lubomlu, przyglądała się tutejszym mieszczanom i chłopom w starym kościele
(niektóre twarze zapamiętane tutaj, wpisała w swoje literackie, kresowe księgi). Potem pożyczali ludzie od Aptekarzowej - Hrywde, strasznego dziadunia i Macierz- płakali wieczorami,
słuchając czytającego.
Budowana w stylu modnym, zakopiańskim apteka, przed kilkoma laty został zeszpecona i obita sztucznym szalunkiem.
Nadal jest apteką - a jak nieraz przywoziłem ziołowe nalewki - to dopowiadali - "pijcież,
to z Rodziewczowej hapteki, nopewnoż pumoże!" A tak! Z ojcowizny, z rodowego kąta - wszystko smaczniejsze, zdrowsze - nakosztować się nie można i nacieszyć.
Odpust w lubomelskim kościele! Trójcy Przenajświętszej!
Dzwony nas nie witają, bo od wojny ich nie ma - ale babuszki, przy dzwonnicy czekają i nie jedna łza brzęknie i poleci na uściskane ręce.
- Mój Boże, to jednak nie zapomnieli ojcowej tradycji! Przyjechali... A chto pryichał?
Pytajo tutejsze Katoliczki ze szklanymi od łez oczami, na widok podarunków i świec na cmentarz.
- Już my różańca zmowili, czekający na was!
Meldują nam pospiesznie a słońce patrzy zza chmur, jakby nadziwić się nie mogło. Przed kościołem urzekły nas kwiaty.
Krzyż jubileuszu 600-lecia jak w ogrodzie stoi i króluje! A tu goździki pachnące, maki, różyczki dworskie, dawniejsze piwonie rózowe, łubiny i wszelkie "zimowe kwiaty" jak to mówili tutaj, na Wołyniu.
I kościół ukwiecony i umajony brzózkami, spod Borek i tak uroczyście. Zjechało dwie pielgrzymki chełmska i z nad Bugu - Dorohuska.
I piewczych niemało- cieszo się, Babuszka Szura, z Sokoła zżyta z duchami po ostrowieckim ludobójstwie (65 lat doglądała polskiej
mogiłki w lesie, kwiatami ubierała, szyszki kładła, owoce duszom) aż doczekała dnia, pokazała mogiłe
Polakom i kości męczenników, przenieśli na cmentarz.
Odtąd jest cerkiewno - kościelna, ot służka u Boga.
A odpust na Trójcę tak ważny, że doczekać się nie można! Każdy tu przy kościele ze swoja historią, pohańbioną złymi czasami w wojnę, ale wszystkich, nawet Potomków Wołynian,
ciągnie do starego progu kościoła.
Pozjeżdżają się, starutkie, krzywe, z laskami i wypłakanymi z losem oczami, poopierają się o ceglane ściany, pokruszeją
w sercach i nabrawszy Bożego światła, żyją szczęśliwiej.
Młodzi, patrzą im w oczy - potem wytupują po tutejszemu:
A toż Zamłeńka, to Rakowczecha, ta Terebejczycha, Kocurecha...
Ooo... A ta z Podmiszczok (z przedmieścia) to paniusia!
Miejscowy Dziekan ks. Jan Buras prawił sumę i modlił się z wiernymi - za wszystkie Rody, polecone i zapisane w pamięci pielgrzymów. Zdumiewające,
zdaje się tak nas niedużo, może z 60 osób, może więcej w kościele a tak lekko śpiewać, jakby drugich trzykroć więcej, stało za plecami śpiewawszy z Nami.
Doświadcza się tam takiego zachwytu, przed obrazem Loretańskiej Pani z dawnych wieków, że twarze przodków, dokoła. Jakżesz tu nie jechać?
Po nabożeństwach, stół przy dzwonnicy, wspólna gościna wołyńska, rozmowy, pomieszanymi językiem - radość.
Na cmentarzu, poro zadziwień, odnalezionych rodowych nazwisk, na pobitych pomnikach, podniesionych z ziemi a w koło, buja, przerosła trawa...
Przed Kaplicą Branickich (po której, tylko podwaliny w ziemi) stajemy zawsze na Anioł Pański - za wszystkich domowników tegoż cmentarza i za dużo tych,
których kości leżą po rowach, polach i w lesie. Mocna ta modlitwa - potem wiele światełek trzeba roznieść po zarośniętych alejach, pod krzyże. Odpust! Wstawajcież!
A na jednym z grobków mieszczańskich - pisze tak :
Aniołek ziemie porzucił
- aby do nieba powrócił.
1930 r.
Wyobrazicie sobie, ze szlachetne róże (jakich nie ma nigdzie) po 70-ciu latach, wciąż kwitną kępami, biskupie i atłasowo-różowiutkie - rozkosznie pachną.
Poodwiedzali swoich, pokłon oddali, świętej ziemi pokrzepiwszy, poklękali na kwitnącym rozchodniku a potem w drogę.
Jechać! Jechać! Oni tam na nas czekają! Stare moje, powiedzenie o duszach... To i pojechali do Rymacz.
Na wzgórku macierzanka pachnie, sosny ckliwe z wonnymi pędami, zielono, jak nigdy. Czerwiec. Bożenka z patriotyzmu, za kościelnego - pod krzyżem znicze zapala (dużo ich z daru) a my,
roznosim po cmentarzy: do pomordowanych z Jankowiec, do żołnierzy pobitych na torach, na pagóreczki mogilne,
pod krzyże od Hapki(rzeczka) do naszych: Kapelanów, Strusiów, Kogucików, Stachniuków, Iwańczuków, Mordaczy, Kupraczy, Tołyżów,
Giedzów, Sawoszczuków, Lewczuków, Gryciuków, Borowików, Stockich, Iwków - a ktoż ich zliczy,
spamięta - ponad 3 tys. w wojnę Rymacze, Jagodzin i chutory wyżywli ludzi swoich i z dalszych stron, krewnych i cudzych. wielu z nich, zostało na tym pagórku - cmentarza szczęśliwie ocalał.
Ludzie żyją tak długi, jak żyje o nich pamięć.
- Zapalcież tam w Kurnyjowych, w Dyczków,
pod lilijkami Tołyżowymi! A jakże!
Jakby nie wieczór bliski i podróż, starczyło by powinowatych do ciemnej nocy, do wspominania i pamięci! Stamtąd, mając Was Wszystkich w sercach - po wołyńsku pozdrawiamy. Bądźcież zdrowi, którzy pamiętacie z losu lub z opowieści stary Luboml i polskie wsie aż do Bugu!
Lyciała zuzula polami,
na dziczce siadła.
Najlepi w rodzony mamy,
od rania do dnia.
Niechże z kościoła błogosławieństwo i od najstarszych Rymaczan - będzie szczęściem oraz pomyślnością Wam wszystkim - na życie!
Z wołyńskim pozdrowieniem!
Krzysztof Kołtun