----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
- I Zjazd Kresowian
- II Zjazd Kresowian
- III Zjazd Kresowian
- IV Zjazd Kresowian
- V Zjazd Kresowian
- VI Zjazd Kresowian
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
Marsz, marsz me serce do Częstochowy,
zobaczym obraz Matki, Królowej.
Pójdźmy ach pójdźmy na Jasne Górę,
tam zobaczymy Panny Figurę...
Pieśń opowiadająca o sierotach wędrujących
na Jasną Góre, bez kawałka chleba.
Pielgrzymowanie, (pąć) jak pisał Reymont odwiedzający niegdyś Ziemie Chełmską w związku z Unitami, wpisane było od wieków w rymacki Lud. Najważniejszą pielgrzymką od wieków była ta - do Częstochowy. "Częstachow" mawiali nasi Przodkowie, a to z tej racji, że klasztor z wysoką wieżą, gdy go raz zobaczono na horyzoncie w drodze, jeszcze się często chował za wzgórza. W XIX wieku wyprawiano się rzadziej, ale z każdego możniejszego Rodu, szedł ktoś aby poświęcić losy bliskich na Jasnej Górze i oddać się Pod Jej Obronę... Niemal w każdym domu był Częstochowski Obraz, przyniesiony na plecach w płachcie, przez Przodków. Secesyjne ikony częstochowskie przetrwały do dzisiaj w rymackich Rodach. Do dzisiaj powtarzane są pieśni wyniesione z Rymacz.
A gdzież to jeszcze wyprawiali się rymaccy pielgrzymi przez wieki. Ano do Kodnia, chodzono co dwa lata - 100 km. Szli dwa dni w jedną stronę z ekwipunkiem, dwoma furmankami na odzież i żywność... i krzyżem, ze strojami, które ubierano już bliżej świętego miejsca. Ważne też były pielgrzymki do Korytnicy i Uchań - do cudownych obrazów Św. Antoniego. Nieczęsto i raczej koleją, wybierały się Pielgrzymki do Łucka na św. Piotra i Pawła. Tam też rezydował Cudowny obraz Matki Boskiej Lubaczowskiej (wpierw nabywszy się przez pięć lat w kościele w Lubomlu, gdzie był strzeżony jako skarb i każda wieś polska wystawiała straże na dzień i noc). Banderią konną prowadzono dwa dni ów Obraz do katedry w Łucku a co się po drodze działo, kiedy całe wsie klęczały przy trakcie, a konie ubierano kwiatami i chorążych w narodowe barwy. Coroczne pielgrzymowanie odbywało się do Chełma na Górkę, gdzie cudami słynący Obraz od czasów zwycięstwa pod Beresteczkiem, był ulubionym u Rymaczan. Rok w rok, chodzono do Bindugi na Anielską, na Jana Nempomucena do Dorohuska, na Wniebowzięcie do Przewał. Przez całe lata w babcinym alkierzu, mówiło się o tym pielgrzymowaniu i ok. 100 pieśni, zapisałem i nauczyłem się niemal na pamięć - a każda wielostrofowa, długie jak wołyńskie gościńce...
Szeroko, daleko - królewskie Rymacze,
kto was w duszy wspomni,
to w sercu zapłacze...
Najulubieńszą pieśnią wołyńskich Rymaczan jest niewątpliwie do dzisiaj śpiewana i pamiętana pieśń sieroca...
Sieroty zebrane, Panna Maryja
Niedolą stroskane, śliczna lilija...
Maryja, Maryja tak wołają dzieci
Maryja, Maryja niech głos nasz poleci.
Do Ciebie Matuchno, do ciebie jedynej
od Twoich dziateczek, do niebios krainy.
Tę pieśń (z refrenem i trzydziestoma zwrotkami) przyniesiono do Rymacz w XIX w. na "listkach"
czyli drukowanych kartkach gdzieś z odpustu. Wieś słynęła ze śpiewaków,
stąd też ani zszywanych śpiewników, ani lwowskich i krakowskich kantyczek nie brakowało...
Były więc w modzie i pod nogę idących z kompanią inne "turczana" o zwycięstwie pod Wiedniem, "gidelska" o świętych dawnych a pomocnych...
"o Nepomuku Janie", o "Antonim" i dziesiątki innych niemniej zacnych.
Jużci słoneczko zaszło, nastąpiła ciemna noc
więc nabożnie zaśpiewajmy, Maryii na dobranoc.
Śpiewajmy w kompanii, na dobranoc Maryii
Matce Boskiej Lubomelskiej,
cześć chwałę oddawajmy...
... pieśń, którą śpiewano w drodze - wielozwrotkowa (z przyśpiewem).
Po drodze zatrzymywano się przy każdym krzyżu, na pokłon, przy kapliczce,
na Pozdrowienie Anielskie do każdej napotkanej świątyni, wstępowano choćby za próg,
na modlitwę. Byli tacy, którzy zaprawieni do świętej tradycji,
potrafili w drodze chmury rozpędzać, chorych leczyć i nie było w tym nic dziwnego -
ot, łaska wiary. Szedł więc z rymacką kompanią, cały orszak świętych i Męczenników,
wzywanych w modlitwach i wspomagał ludzi. Opowiadano mi nieraz, jak mijały ich w drodze gradowe chmury,
obłęd ustępował w lasach, to znów krynica z czystą wodą do picia znalazła się w szczerym polu.
Starsze niewiasty, nosiły obowiązkowo szkaplerze płócienne, bez medalika,
żaden człowiek nie był a co pobożniejsi - nosili cały pęk na sznurku
(a to za tych, co nie wierzą i im na obronę). Nam wnukom i prawnukom dzisiaj,
pozostał ten rymacki zwyczaj (śmieją się, że tylko biedny nosi jeden medalik na szyi, a tak dwa, trzy i krzyżyk).
Ot, święte dziedzictwo wołyńskiej Ziemi.
Gdy wyprawiali się dalej, odprowadzała ich cała wieś - na rozstajne drogi...
obdzielając krewnych i uboższych chlebem i groszem. Swoistym pielgrzymowaniem
było chodzenie do 1926 r. do kościoła parafialnego do Lubomla...
oddalonego co najmniej 15 km. Mamcia Marynia, opowiadała, że chodziła z młodzieżą rok
rocznie na Roraty. W śnieżne grudnie i w kopne drogi, nie było to łatwe.
Wychodzili ze wsi w liczbie 20, 30 osób ok. 9 wieczorem w sobotę...
Szli traktem, po drodze wstępując na odpoczynek na cmentarz w Lubomlu
(aby pomodlić się za Przodków). Tam pod kaplicą Branickich posiedzieli i szli na rynek do kościoła Jagiełły.
Zwykle na doświtach nie byli pierwsi, bo już ludzi sporo i śpiewano jutrznię i adwentówki.
Wracali w niedzielę w południe. Dodać należy, że na wszystkie ważniejsze okoliczne odpusty - szło się na noc.
Mawiali starzy na "wsianocznu", bo tylko nocne odpusty były najpiękniejsze,
tam dopiero wyśpiewywano i nabożeństwa prawiły się cudowne (stara kresowa tradycja).
A jeszcze pamiętać należy, że był post eucharystyczny, a w rymackim zwyczaju,
po komunii św. wychodząc z kościoła, trzeba było kawałeczek (kusoczok)
chleba spożyć, a ci którzy, nie mieli dostawali z zawiniątka od innych.
Starsi, praktykują to do dzisiaj.
Krzysztof Kołtun