----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"


















----------------------------------------------------------


10.05.2008
"Zajazd na Wołyń"

fotografie udostępniło:

archiwum: www.rymacze.pl


[aby obejrzeć - kliknij !!!]

----------------------------------------------------------


Mieliśmy podarunek Boży - mimo kapryśnej wiosny i chłodów - dzień 10 maja - izydorska sobota, była dniem łaskawie pięknym. Ponad stu pielgrzymów zebranych w Chełmie, rannym szlakiem ruszyło w stronę Rymacz. Przeprawa przez Bug i granicę - jak zawsze robi wrażenie. Tym bardziej, że około 30 osób jedzie po raz pierwszy. Najstarsi mają daleko po osiemdziesiątce, najmłodsi po 10 - 12 lat. Nad wodą. Spadają pierwsze łzy. Zawsze. Bug, który podzielił nasz kraj i stał się granicą, wyciska łzy. Wszystko co było nasze w historii i dziedzictwie - zostało za Bugiem. Lubię takie wielopokoleniowe podróże, jedni od drugich, uczą się pokory życia. Jedni drugich pytają. Wszyscy są ważni i potrzebni... Około 10 rano stanęliśmy na rymackim pagórku z kościołem św. Izydora. Dopiero tutaj, wszyscy się rozglądają - kto przyjechał, kogo nie ma. Ale są... Są tacy, którzy od 16 lat - są zawsze... A przynajmniej po jednej duszy z Rodu: Lewczuków, Tołyżów, Dyczków, Rudzkich, Kołtunów, Czerpaków, Borowików, Stachniuków, Stockich, Kosteckich, Sztubrów. Są, są ... Sąsiedzi i krewni... Czasami ktoś już z trzeciego pokolenia, ale jaki podobny, nasz... Wypisz, wymaluj - ot... Wykapany tatunio, albo jak patrzysz, tak widzisz - jak żywa babcia. W genach wszystko się niesie ze sobą i urodę, i talenty, inteligencję... Witamy nasz kościół, całując krzyż przed progiem postawiony, przed laty. W wewnątrz jest chłodno i smutno. Sklepienie nawy (po partackim remoncie ekipy ukraińskiej sprzed lat) wali się. Runął następny płat. Przykry widok, walącego się kościoła. ale taka prawda... Wynosimy stół soborowy, obrazy, odkurzamy... Będzie Msza w babińcu, za progiem i drzwiami. Szybko ustroiliśmy ołtarz... Ojciec Polikarp z Kowla - zakonnik administrujący Rymacze, jest uśmiechnięty. Zawsze cieszy się parafianami z całej Polski. Bujna trawa. Stawiamy ławki. Babuszki siedzą i już odmawia się koronka, śpiewają majowe pieśni.... Suma odpustowa jest za zmarłych, pomordowanych, zaginionych parafian rymackich i lubomelskich - a także za żywych i ich rodziny. Napatrzyć się trudno - wokół głogi i przekwitłe wiśnie, łzy radości i żal. "Święty Izydor wołami orze - a kto go prosi, to mu pomoże..." Przypomniało mi się z babci Mareni Kołtunowej opowieści... A potem drugi wzgórek - cmentarz. Zanieśliśmy światełka pamięci - od nas i od Was wszystkich, którzyście byli z nami duchowo - a mieszkacie setki kilometrów od Rymacz, a niektórzy, nigdy nie byli tutaj. Barwinki kwitną na cmentarzu, jest wołyński porządek, przybywa nowych krzyży bo dawne, Ukraińcy zniszczyli. Cmentarz jest w majowej scenerii niezwykły - ze wzgórka jakby Wołyń i Polskę widać duża kwatera 27AK - przypomina o strasznej męce Tych, którzy tutaj leżą. Jest też mogił kilka, dużych - pomordowanych w 1943 r w Jankowcach. Tutaj leży mój pradziad Piotr Lewczuk - przeżył 96 lat - widział wojny, zwycięstwa, niecodziennych ludzi a nawet wilkołaka w młynie... Oj Boże mój! Niektórzy biorą garść ziemi w chusteczkę, niektórzy barwinek, piołun... Trzeba iść. Spoczywajcie w pokoju!

A w południe, czas popatrzeć na Rymacze. Jezioro Oko, coraz mniejsze. Rozbudowana stacja Jagodzin podebrała wody gruntowe - lustro jeziora opada. Szkoła Marszałka Piłsudskiego - bez zmian. Nawet stare stolarnie stoją i służą. Wieś tylko nie ta. Droga z wiśniowymi sadkami, jakby szersza. Starej zabudowy już niewiele. Kilka domów raptem, mających po sto i więcej lat pod dachem. Reszta już wymieniona. Po wojnie kołchozowa wieś zmieniła oblicze. Nie zobaczysz tutaj stodoły, stajni, obory... To zostało rozebrane i spalone. Nic nie zostało z bogatych zabudowań gospodarskich dawnych Rymaczan. Nawet starych drzew nie ma - ot może z jedna lipa, dwie... Przy dawnej kapliczce. Są stare studnie i w jednej u Tołyżów - zawsze pijemy wodę, a gospodyni 82 letnia Bereszczanka, cieszy się i płacze, jak przyjedziemy. Studnio, studnio - jakaż tu smaczna woda. I gruszka jest stara... Może bera, może cukrówka... Przyjeżdżajacie na gruszki, babuszka kłykaje... Toż waszy... I tak u każdego, to drzewo, to kamień, to stara chata, to ścieżka do niej - tyle majątku zostało, po przodkach i wielkiej historii Królewskiej wsi Rymacze. A Hapka płynie, rwie, wije się popod mostkiem - a na śluzie, na Zajeziorzu, trawa faluje, jakby z wody... Tamtędy ścieżki Jackowych /Czerpaków - dziadków/, tamtędy szło się i na Nowiny, do moich dziadków Lewczuków... Ile tych ścieżek, tyle ile łez. W Lubomlu, apteka Rodziewicza, Jagiellońska Górka, drogi, kałuże, pokrzywy - miasto zaniedbane i brudne. A stare kąty szczególnie Jagiełłowy kościół przyjął nas i przytulił modlitwą... Tutaj znowu historia i tysiące pomordowanych naszych braci, płacz dzieci i kalek - to wszystko staje w oczach. Ale Matka Boża z łaskami słynącego obrazu - patrzy na nas... Tak dobrze tutaj posiedzieć, tak swojsko. Którzyście tutaj nie byli, nie macie pojęcia, jak tutaj dusza odpoczywa. Nasz malutki Rzym. Było miasteczko małe, jak wiklinowy koszyk.

Rynek - żydowski piernik... Z koronką synagogi... Przypomina mi się wiesz mój, napisany w 1992r. Tak, tak, wszystko było, nie ma niczego... Kościół jest... Ale miejscowych parafian, kilkanaście osób. Babcia Anna, Polka ale nie tutejsza ze Lwowa osiadła tutaj, klucze trzyma, otwiera, zamyka... Patrzy na nas i nie wierzy - duchy, żywe - wszystko jedno, swoje. Co narobiła wojna i jak spustoszyła Wołyń... Po drodze do Maciejowa, puste miejsca po spalonych Polskich wsiach... To tu, to tam jabłonka w polu kwitnie, to bez siny, znaczy tutaj mieszkali Polacy... W niedalekim Maszowie urodził się Bolesław Prus - czyli szlachcic, katolik, Polak - Aleksander Głowacki. Tutaj tez powstał Dom Zakonu Sióstr Terezjanek w 1926 r. I tutaj i tam, słuchajcie, patrzcie... A w Maciejowie u Niepokalanek, kto tam się uczył... Jeszcze żyją wychowanki z ziemiańskich i szlacheckich Rodów... Teraz szpital. Kościół św. Anny w ruinie... Cmentarz w rynku, zarósł, kozy się pasą i pijaki mają ścieżki na poprzek... Kilka krzyczy niedobitych, grobowców rozciągniętych, bocianie gniazda i walącą się kaplica... Maciejów, nazywa sie Łukiw. A cóż to było za piękne miasteczko na Wołoniu, a teraz pospolita biedota. Jedziemy do Kowla... Ugory po drodze, one są od granicy... Ugory, ugory... Kowel niczym nie przypomina przedwojennego, był zniszczony i zbombardowany... Kościół przeniesiony z wiszenek, drewniany, ale śliczny... Klasztor nowy, murowany i duży... Parafia liczy ok. 80 stałych osób... Reszta od święta... Cmentarz jest nieźle zachowany... 80% starych nagrobków, dużo odnowionych... Odnaleźliśmy pierwszy raz po wojnie aż 7 grobów z rodziny Szumińskich - bowiem Kowelanki z Warszawy, były z nami... Co za radość ocalenia... Na cmentarzu kwitną konwalie, legionowa kwatera, policji, dzieci, harcerzy - wszystko w miarę zadbane... Padają pierwsze cienie, majowy wieczór... Czas wracać... Jeszcze drobne zakupy - boż trzeba naszym, gościńca z Wołynia przywieźć... Większość kupuje też chleb - z wołyńskiej ziemi... W drodze, nocą Wszystkie nasze... Umęczeni, zdrożeni, ale nikt się nie skarży, bo odbyliśmy podróż co najmniej w dwa wieki wstecz... Spotkaliśmy naszych Przodków, nabyli u nich... Ten jeden dzień jak chwila i rok... A oni tam wszyscy czekają na nas... Powychodzą na kraj cmentarzy, wsi... Patrzą, wysłuchują śpiewu... A czy ktoś Polski nie jedzie, a czy to nie nasze... Stoją, stoją...

Wy którzyście nieraz z nami byli, wiecie o tym najpewniej...


Z kresowym pozdrowieniem       
Krzysztof Kołtun