----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
Zaduszki na Wołyniu
<< kliknij na foto, aby powiększyć >>
W XIX wieku w tradycji na Wołyniu – dzień 1 listopad był dniem modlitw w kościołach. Odpusty wszystkich świętych, procesje czytania i radość – za niebo przepełnione duchami
przodków polskiego narodu. Śpiewane Litanie do Wszystkich Świętych były hołdem , uwielbieniem i podzięką – za ich obecność i pomoc w życiu, wzywający wiernych.
Wystawiono wszystkie obrazy przed ołtarze, przechowywane w zakątkach kościoła i jakby wyłączone z kultu. Był zwyczaj kłaniania się świętym, całowania rąk , jak były odkryte – za zdziałane cuda.
Palone świece wotywne, zmieszane z zapachem więdnących liści z otwartych drzwi , powietrze czyniło słodkim- migdałowym, Dzieciom tłumaczono, że święci nanieśli zapachów.
z nieba a tam dobroć i szczęście duszom zbawionym,
Po kolacji, na stole zostawiano chleb i wodę – duszom, które mając jeden dzień w roku odpustu – zechcą zejść na ziemię, wzywane przez żywych,
Dzień Zaduszny , zwany też Zaduszkami – tak czy siak- poświęcony wyłącznie duszom zmarłych Przodków.
Kto nie mógł iść na mogiłki – cmentarz, starym i małym dzieciom, pieczono wcześniej pierogi z kaszą jęczmienną – leniwe ( bez oblepki) do domu podpalone na cmentarz.
Zwyczajowo dawano je dziadom proszącym w zamian za modlitwę. Stali całym rzędem przed bramą cmentarza- żebrząc jałmużny. Kto tylko mógł dając pieroga. jajko lub datek – wymieniał kilka imion zmarłych i prosił za ich dusze o modlitwę. Podobno „dziadowski pacierze, biskupiego wartszy”.
Mogiły przybrane jałowcem, sosną , świerkiem – żeby zło nie siadało, nie rozciągało modlitwy – przekładane kaliną, szyszkami i krzyżykami z białych śnieguliczek.
Szli ludzie, za cmentarny mur, na mogły niechrzczonych dzieci, samobójców i łotrów- wyrzuconych z kościoła za morderstwo. Tam nie stawiali świeczek, był tylko wspólny pacierz za dusze czyścowe.
Na pańskich grobach, u dziedziców, majętnych, uczonych, księży – stało więcej woskowych świec a u zwyczajnych katolików – stawiali po jednej, zakopując w ziemię. Starsi ludzie dawnego zwyczaju, kładli pierogi pod krzyż, albo kawałek chleba – duszom na poratowanie i nocne pożywienie . Opowiadano, że tej nocy, nieraz w kościele starym, omodlonym albo w kaplicy ogólnej na cmentarzu, ciekawscy widzieli światło palących się świec( chociaż nikt ich nie zapalał).
W dawniejszym zwyczaju, dziady cmentarne czuwali do północy pomiędzy krzyżami siedząc na łachmanach, Zmawiali koronki do Męki Pańskiej i śpiewali po dawnemu.
Dusze rzewnie zapłakali i na chmary zawołali.
Chmary, chmary przyjmicie nas, sam Pan Jezus nie wi o nas.
A chmara imż odpowiada, a biada wam dusze biada,
Wyście Boga nie słuchali, całe życie w grzechach trwali.
ach Maryjo ratuj nas.
Dawali kościelnemu datek, żeby zadzwonił małym dzwonem na północ – żeby dusze, wypuszczone do świata, dzwon odprowadzał do nieba, Opowiadali mi najstarsi Polacy z Wołynia, po swoich prababkach i babkach wiedząc - dawne obyczaje w starych wsiach, tak do roku 1860 ludzka pamięć sięgała. Westchnijcie za dusze Przodków - dawnych, za pomordowanych na Wołyniu ,za zapomnianych – za nimi nikt się nie modli.
Z wołyńskim ukłonem,
Krzysztof Kołtun