----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
- I Zjazd Kresowian
- II Zjazd Kresowian
- III Zjazd Kresowian
- IV Zjazd Kresowian
- V Zjazd Kresowian
- VI Zjazd Kresowian
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
Moje duchowe podróże do Rymacz zaczęły się we wczesnym dzieciństwie. Dom rodzinny zawsze był pełen gości, krewnych, znajomych, ciotek, wujków, wujenek, stryjenek, stryjków, a wśród nich najważniejsza była babcia Marynia. Po mieczu - babcia Maria Kołtun, po wołyńsku (czyli ulicznemu) nazywana w historycznym światku - Błaziukową Marenią. Codzienne opowieści o Wołyniu - mamy Stanisławy Kołtun, sprawiały, że czułem wielki niedosyt wiadomości i tajemnic - o Tamtej Ziemi. Na początku we wczesnym dzieciństwie, wszystko to razem wzięte, wydawało mi się magiczne, baśniowe, często dziwne i straszne. Zaczynało się wszystko od słów - u nas, za Bugiem... Była więc jakaś rzeka rwąca i straszna, a reszta, działa się za nią. Niewyobrażalne w zmysłach siedmioletniego chłopca, ale jakże urokliwe i pociągające. Gdzie ta rzeka, co to za rzeka, a co za nią... Od Bugu (w chełmskiem, mieszkaliśmy ok. 60 km). Żeby się dowiedzieć czegoś więcej lub przypadkowych, a zawsze tematycznych rozmów posłuchać - trzeba było biec do babci Maryni. Mieszka od nas niespełna pól kilometra. I to były pierwsze podróże do Buga, a jakby - za Bug. Rozsiadaliśmy się w alkierzu - i za Bug... A u nas w Jagodzinie... A u nas w Rymaczach, a u nas to, tamto, siędy, tamtędy... Rozwijały się nici pamięci... Jeszcze czuje jak czerwieniały moje policzki i wszystko, co stamtąd stawało się piękniejsze, lepsze, wprost święte. Po kilku latach znałem już wszystkie drogi i ścieżki dziwnie ukrytego świata. Okazało się później, że wszystkie te cuda i tajemnice - dzieli granica państwa, a nadto ani tam pójść ani pojechać - nikomu nie wolno. Jak to? Trzeba było kolejnych lat i dojrzałych myśli, żeby zrozumieć tragedię wołyńskich Rodów. W wieku młodzieńczym wsłuchiwać się w potajemne przekazy historii, myśleć o niej, badać, porównywać - szukać świadków. Stało to się codzienną drogą mojego życia. Odnalazłem, spotkałem dziesiątki ludzi, bohaterów opowieści mamy i babci. Poznałem cały tajemniczy świat, tak wpisany w ludzkie serca, że nie do wykorzenienia. Tysiące razy śnił mi się Wołyń - nigdy nie widziany. Kościoły, dwory, ludzie i zdarzenia. Nie mogłem o nim zapomnieć. Mając dwadzieścia lat zacząłem pisać wiersze. Wcześniej, zafascynowany wołyńską gwarą i rymackim światem, siadywałem ze starymi babuszkami, wypytywałem o zwyczaje, stroje, wesela. One szczęśliwe i ze łzami w oczach, wyśpiewywały mi niedokończone pieśni z rodu w ród, z duszy do duszy, z serca do serca przekazywane w pokoleniach w rymackim i jagodzińskim zaścianku. Śladem tych pieśni, ludzi stamtąd, sześciowiekowej kultury polskiej i katolickiej, urokliwej przyrody Doliny Bugu... Zapraszam Was Goście i Potomkowie Wołynian w podróż historyczną i sentymentalną... Może podeprze Wasze serca, pokrzepi nogi i zachwyci oczy taką krasą, że odtąd będziecie w herbowej Ziemi Przodków mieli oparcie, dumę i zaczyn do szczerej Miłości....
Stare, przedwojenne latopisy wołyńskie wspominają o grodach nad Bugiem. Niewątpliwie o Lubomlu. "Przewodnik po Polsce" Tom II wydany w Warszawie w 1937 r. informuje: "W 1392 roku był tutaj Król Władysław Jagiełło i tak sobie Luboml upodobał, że później w 1412 r. ufundował tutaj kościół św. Trójcy, a obok na zachód w Jagodzinie i Rymaczach założył polską kolonię". Dodać należy iż ta średniowieczna informacja, prowadzi dalej. Kościół w Lubomlu został ufundowany jako wotum za zwycięstwo pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r. Opowiada o tym historyczna legenda... Znam ją od śp. Agnieszki Czuń z Kątów (która cudem przeżyła ludobójstwo i spalenie wsi przez UPA - 30.08.1943). Służyła od młodości przy lubomelskim kościele; urodzona w Kątach w 1909 r. zmarła w 1993 r. w Sielcu. Kiedy wyszła za mąż w domu męża był dziadek Wawrzyniec Czuń urodzony w 1854 r. w Kątach, niezrównany śpiewak, gawędziarz, przewodnik po starej historii. Z nim często idąc do lubomelskiego kościoła słuchała starych ludzi i ich opowieści... Szczególnie po Sumie, przed Nieszporami siadywali przy dzwonnicy. Czasami i dziad proszalny ,,zwytki" i podróżny ,,odpustowy" z nimi i opowiadali o Kościuszce, Powstańcach i Sybirakach, o skarbach i tajemnicach lubomelskiego Ludu... (ale to tematy na odrębne strony). Opowiadał Wawrzyniec i o tym... Po zwycięstwie pod Grunwaldem, chorągwie wołyńskie i całe rycerstwo, podążało w stronę wołyńskich zamków. Za górą chełmską, na małych brodach, przy trakcie - przeprawiono się przez szeroki, rozlany Bug. Rycerstwo ciągnęło przodem a chorągiew wołyńska przy królewskiej podwodzie, bowiem Król Władysław Jagiełło z wdzięczności - rycerstwo odprowadzał. Wtem na równinie zostali okrążeni przez Tatarów i zagrożeni zupełnie. Bogobojny Jagiełło w spokoju zszedł z podwody - ukląkł na ziemi i zaczął się modlić... Trójco Święta, jeśli na tym miejscu obronisz nas - na wieczne czasy funduję tu Twój kościół... Wkrótce z niewiadomych przyczyn Tatarzy odstąpili i jeden strzał nie padł. Król dotrzymał Bogu obietnicy... i wkrótce w 1412 r. fundował kościół ceglany, podobny kaplicy Trójcy Św. na Zamku w Lublinie... Wysoki i bogaty. Wezwanie i kościół (na wieczne czasy fundowany) stoi do dzisiaj i nadal jest kościołem... Jest zatem przyczynek stwierdzający, że na późniejszym zamku w Lubomlu, Król Jagiełło bywał wielokrotnie... Do dzisiaj w pamięci najstarszych jest ,,Górka Jagiellońska" dawne grodzisko w Lubomlu... A w Rymaczach założonych przez siebie, osadził rycerstwo polskie i ich potomkowie mieli tam przywileje. Dalsza historia Rymacz potwierdza tożsamość królewska, w historii kilku wieków Rymacznie nie dali się zrusyfikować, byli waleczni i pobożni. Ich losy zawsze były związane z Lubomlem. Nad zamierzchłymi czasami, prowadzę badania. Historia nowsza potwierdza iż z Rymacz, Jagodzina, Jankowiec i innych wsi i hutorów - Tadeusz Kościuszko rekrutował swoje wojsko. Ostatecznie w bitwie pod Dubienką 18 VII 1792 roku byli Rymacznie. Słychać było dobrze huk armat i rżenie koni, bowiem pod niedalekim Husynnym stacjonowała część dywizji. Widocznie nie wszyscy z bitwy spod Dubienki, toczonej z Rosjanami - wrócili. Od niepamiętnych czasów w Rymaczach stawiano krzyże poświęcone Kościuszce i poległym w bitwie. Kto szedł to westchnął, a w Zaduszki palono świece. W 1912 roku ufundowano ostatni krzyż, a napis brzmiał - Kościuszce Rodacy. Powstania Listopadowe i Styczniowe, też mają swoje rozdziały (opiszemy je w szerszej monografii).
Z
kresowym pozdrowieniem
Krzysztof Kołtun
"Studja taktyczne z historji
wojen polskich 1918-21"
TOM VII
Historie Rymacz - dzisiaj nieznaną Potomkom Rymaczan,
wciąż odnajdujemy na kartach historii.
Oto przykład z I wojny światowej, z frontu.