----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
- I Zjazd Kresowian
- II Zjazd Kresowian
- III Zjazd Kresowian
- IV Zjazd Kresowian
- V Zjazd Kresowian
- VI Zjazd Kresowian
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
Z dzieciństwa pamiętam kilka scen misterium gromnicznego światła. Woskowa świeca zapalana
z czcią w chwilach nagłych, tragicznych, przerażających - blaskiem łagodziła wzrok i poruszone serce.
Tajemnica świętego ognia, najjaśniejszego z jasnych, najdziwniejszego z przedziwnych, który wszystkie,
nawet najciemniejsze godziny i drogi rozjaśnia, nawet godzinę śmierci. Gromnica - duszy strażnica!
Lipowe gościńce zawiane do pół pnia, przykulone sady przy domostwach, pola, łąki, przylesia niczym płachta jasna, rozesłana,
śnieżna, zimna. W południe pokaże się słońce. Późne ranki i wieczory lodowato mroźne. Luta zima. Starzy ludzie z niej wróżą dobry urodzaj na lato, mawiają nawet,
że w "lutym lepiej ujrzeć wilka przy progu, niż chłopa przy pługu". Wilcze opowieści zaczynają się od Panny Gromnicznej.
Jak śniegi las obłożą, mrozy skują jeziora, pola z resztek jadła pochowa śnieg, odzywały się niegdyś wilcze watachy.
Znali tego watażkę z płonącymi ślepiami ludzie nadbużańskich dolin i łąk. Przychodzi z nienacka i z daleka.
Nocą wilcze stado możone głodem potrafi siedemdziesiąt kilometrów drogi nałożyć bez większego zmęczenia.
Gdy przewodnik zwietrzy łup, stado dniem odpoczywa, a nocą podkopuje się do chlewów i stajni.
Konie wilki najczęściej chwytają w biegu, a potulne owce to wilczy przysmak.
W nadbużańskich wsiach, chutorach, przy smolarniach, niegdyś w lute wieczory w oknie stawiano zapaloną gromnicę. To Boże światło odstraszało stado.
Słychać było wycie i skomlenie, ale wilk klęka przed gromnicą. Opowiadają starzy ludzie, że Matka Boża szła opłotkami w śniegu z gromnicą zapaloną w ręku.
Opadła ją wilcza zgraja, gdy Pani Gromniczna światłem nakreśliła krzyż na śniegu, wilki jak omdlałe posiadały na śniegu, a basior nawet ukląkł.
Pani przeprowadziła stado przez zamarzniętą rzekę aż za bród, daleko od ludzi i ogniem wskazała drogę w las. Stado posłusznie poszło.
Stąd do dzisiaj przesiedleńcy spod Lubomla powtarzają w starej modlitwie wers: "Gromniczna Pani z wilkami - módl się za nami".
Ktokolwiek znalazł się w niebezpieczeństwie wzywał Jej pomocy. A sto lat temu z wilkami nie było żartów!
Dzień gromniczny był ważny. Cieszył chorych i słabych, nade wszystko biednych,
bo "gromnica - zimy połowica" czas niosła już lepszy, dzień dłuższy, przedwiośnie.
Gromnice lano z pszczelego wosku, po starodawnemu z mocnego przędziwa kręcono knoty.
Wosk powinien być ciemny, czysty - to świeca ofiarna, którą kobiety przyozdobioną niosły do poświęcenia.
Najpierw okręcano ją lnem, później kładziono coś zielonego. Len okładano trzema gałązkami i wiązano ciasno wstążką szeroką, drogą.
W parafiach miejskich białą lub niebieską, na Polesiu włodawskim czerwoną. Czerwień symbolizowała szatę Króla Chrystusa i broniła od uroków.
Zbierano się do sań, sprzęgano konie i jechano w kożuchach święcić gromnice. Jedna osoba nie mogła mieć więcej niż trzy, inaczej za cudze grzechy by pokutowała.
Brano też kiedyś z półskrzynka stare, nadpalone gromnice, żeby były w kościele, bo inaczej się pogniewają.
Przez próg kościoła po poświęceniu gromnicę należy wynieść zapaloną, by drogę oświecała.
Jak niedaleko, to nawet do domu zapaloną donieść i nowy ogień wzniecić.
W moim wołyńskim domu tato najpierw na środkowej belce wypalał równoramienny krzyż.
Czernił się do samej Wielkanocy, tajemniczy, pokutny. Później nam podsmalał włosy, żeby się piorunów nie bać żegnano płowe główki dzieci gromnicznym światłem.
Później w szacunku wielkim gromnica wędrowała do skrzyni, u innych wisiała za świętym obrazem. Len poświęcony używano do spalania na chorym po zawianiu wiatrem, przy nagłym bólu głowy i zębów.
Zwykle, stojąc pod świętą belką, żegnając się, paląc len obchodziło się z gromnicą trzy razy wokół głowy, i z modlitwą. Pomagało.
W czasie burzy z piorunami, gradu, nagłej wichury - zapalano gromnicę, śpiewając suplikacje.
Z nią chodzono do chorych na wsi, gdy przyjeżdżał ksiądz z wiatykiem na ostatnie namaszczenie.
Zapalano sąsiedzkie gromnice i śpiewano "Kto się w opiekę". Wiele razy widziałem tę scenę na chełmskich wsiach.
Z majestatem podawano gromnicę konającemu do ręki. Patrząc w jej światło - oddawał ducha.
To był cały majestat chrześcijańskiej śmierci. Źle wróżono duszy, która odchodziła nagle, bez gromnicznego płomienia.
Na Kresach w dalekie drogi na sanie wkładano gromnicę, w diecezji łuckiej był obyczaj dawania gromnicy pannie młodej w wianie, by drogę oświecała.
A jak przyszedł zły człowiek do domu, taki co miał wilcze oczy, trzeba było gromnicą urok odczyniać.
W dzień poświęcenia z zapaloną gromnicą obchodzono cały dom i komorę - żeby złodzieja oślepić.
Swaty w karnawale słano tylko do Gromnicznej, a do dzisiaj w bużańskich parafiach jest przysłowie: "na gromniczny pocałuj mnie mój śliczny".
W gromniczny wieczór był też zwyczaj w okolicach Uhruska, że zbierały się mężatki i przy zapalonych świecach śpiewały dawne pieśni do Matki Bożej,
wspominając jako szła samotnie tego dnia do świątyni.
Gromnica była i jest w każdym chrześcijańskim domu ważna, jak duchowa promienna matka, obrona przed każdym złem.
Jedno jest najpewniejsze, ubogi to chrześcijański dom, gdzie nie ma poświęconej gromnicy.
Z kresowym pozdrowieniem
Krzysztof Kołtun