----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
Szczegóły, daty i fotografie - udostępniła Teresa Prończuk - kuzynka z Chełma.
Z Kątów k/ Lubomla 4 km od jagiłłowego kościoła z 1412 r. gdzie był ochrzczony. Urodzony 17.04.1932 r. W domu było ich dziesięcioro.
Zamożna rodzina, gdzie ojciec wystawił duży dom pod blachą - były ogrody i sad i sporo gruntów ornych. Szkołę rozpoczął w Kątach.
Wojna przerwała rodzinne szczęście. 31.08.1943 r. UPA wraz Ukraińcami z sąsiednich chutorów - wymordowali i spalili Kąty.
Wymordowano ponad 300 osób w tym rodzinę Prończuków. Ocalał ojciec, dwóch braci i dwie siostry.
Kazimierz jedenastoletni chłopiec wraz z ojcem i bratem , zbijali w Lubomlu trumny - swoim najbliższym a po dwóch dniach od mordu - pojechali po umęczone zwłoki matki rodzeństwa.
Zapamiętany widok był okropny - pobitych siekierami matkę z małymi dziećmi - posadzono opartą o grusze na ławce i pokładziono na jej kolana zwłoki pobitych dzieci.
Ukraińcy szydzili - że to pomnik Matki Polki! Wszystko to i sceny mordu widział ukryty w pobliżu domu.
Pochowali w skrzyniach, na lubomelskim cmentarzu od drogi. Ojciec tak przeżył, tą gehennę, ze w kilka tygodni dostał paraliżu nóg a potem, jesienią 1943 r. zmarł w Lubomlu z
tęsknoty za utracona rodzina. W 2012 r. podczas jedenastej podróży do Polski z Argentyny O. Kazimierz zaprowadził nas w Lubomlu nad kopczyki z kośćmi najbliższych i tam opowiedział
sceny z mordu i pochówku. Była to najtragiczniejsza opowieść, jaką słyszałem o pomordowanych z Wołynia.
Tułacze sieroty z pomocą dobrych Ludzi, przyjechali do Chełma. Przygarnęła go siostra Maria Sacharuk w Depułtychach Starych.
Po niedługim czasie, znalazł opiekunów w Chełmie w Ochronce Sióstr zakonnych na Górce w Chełmie.
Tutaj ukończył szkołę podstawową i I LO im. Czarnieckiego. Tutaj spotkał wielu Wołynian i odnalazł sens życie.
Osobowością szczególną stała się jego ulubiona nauczycielka Zofia Książek, Wołynianka z Krasiłowa - patriotka, pobożna arcypolka - mająca szacunek u inteligencji i uznanie u wychowanków.
Z nią był w duchowym i listownym kontakcie - całe życie. Zmarła 21 lipca 2015 r. w wieku 107 lat - przeżywszy swego wychowanka Kazia.
Młody Kazio Seminarium O. Redemptorystów ukończył w Toruniu a w 191 r. nowicjat i 2.08.1951 r w święto Matki Boskiej Anielskiej złożył śluby zakonne.
W Tuchowie ukończył teologie i tam otrzymał święcenia kapłańskie 6.04.1958 r.
Prymicje sieroce odprawił w kościele Wszystkich Świętych w Depułtyczach Starych k/Chełma w 1958 r.
Praca kapłańska zatrzymała go w Skarżysku Kamiennym, Zamościu i Warszawie - poczym na ochotnika, cierpiąc swoje sieroctwo - zapragnął wyjechać na resztę życia na misje.
Zapisał się do Argentyny. Od 1960 r. przebywał i pracował w Argentynie w prowincji Rositencja. Po 10 latach w 1971 r. pierwszy raz przyjechał w odwiedziny do Ojczyzny.
Tęsknił za Wołyniem ale kordon nie pozwalał, nawet zbliżyć się do granicy. Odtąd przyjeżdżał zdał co 5 lat, potem co 4 lata - z trudem uzbierawszy pieniędzy na lot do Polski.
W moim domu, kilkakrotnie goszcząc opowiadał o swojej szalonej pracy, budowie kaplic, posłudze Ludziom - o spotykanych tam potomkach Wołynia z czasów emigracji za chlebem, nawet o Polach spod Lubomla.
Chwalił tamtych tubylców a Boga za to, że kraina gdzie pracował była pełna pięknej przyrody, owoców i kwiatów. Kochał swoje misje i Ludzi stamtąd a tęsknił do spalonych Katów.
Miał bliskie kontakty i wielokrotne spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II.
Był znanym i cenionym redemptorysta. 50 lecie kapłaństwa obchodził u Matki Bozej Chełmskiej,
Matki swojego sierocego dzieciństwa i Powierniczki całego życia.
Szczególne błogosławieństwo otrzymał wtedy od Zofii Książek - swojej wychowawczyni.
Ja odwiedzał za każym pobytem i zawsze przez kilka godzin - trwał dyskusja nas kształtowaniem ludzkiego charakteru i miłości do Polski i Wołynia.
Czerwiec 2012 r. spędził po raz ostatni w Chełmie i okolicy, odwiedzając dalekich krewnych i Wołynia. Wszystkim błogosławił i w okolicznych kościołach odprawiał
Msze św. za pomordowanych na Wołyniu, za żyjących i dobrodziei. Kilkakrotnie odwiedził Antykwariat Kresowy - kładąc na jego progi swoje błogosławieństwo misyjne.
Czekaliśmy na rok 2016. i Jego kolejny powrót do Polski.
W niedzielę 12.07.2015 r. podczas mojej podróży do Stawiska i Żelazowej Woli - otrzymałem telefon z wieścią o śmierci zakonnika.
Zmarł w rocznicę krwawej niedzieli na Wołyniu - 11.VII.2015 r. w Argentynie. Liczył 83 lata życia pracowitego, pobożnego z wołyńska dobrocią i charyzma.
W Argentynie jest Dom Misyjny jego imienia i wiele kaplic, które budował ciężką praca. Śmierć Ojca Kazimierza okryła smutkiem wiele rodzin Wołynia
rozsianych po chełmskim Nadbużu i całym świecie - od czasów wygnania nas z Wołynia.
Pozostanie w pamięci jego cień i dobroć! Ocalony cudem z ukraińskiego mordu - nie maił nienawiści do oprawców, ale mówił twardo i stanowczo o hańbie jak pozostaje
na Ukraińcach - mordercach tysięcy niewinnych Polaków na Wołyniu i Kresach.
z kresowy pozdrowieniem
Krzysztof Kołtun