----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
[kliknij na zdjęcia, aby powiększyć]
Tej wiosny w przyrodzie wszystko oszalało.
Majowe bzy zakwitły w kwietniu, po białych, wiśniowych sadkach w Rymaczach ani śladu.
I czeremcha, nad torami przekwitła. Późnowiosenne akacje z wiosiorami białych kwiatów, stały się symbolem Odpustu św. Izydora.
Tych, spośród młodego pokolenia potomków, jadących pierwszy raz zadziwiał dziki Bug i puste, zarośnięte młodym lasem pola od Jankowiec.
Póżniej Hapka(rzeczka) kręta szumiąca pod mostkiem.
Aż wszystko inne, jakby ze snu z biedniejszego (dzisiaj) Wołynia a najbardziej rymackie drogi.
Kościół ma podwójne oblicze - jest dwóch wyznań rzymsko-prawosławny.
Pielgrzymi, Ci najstarsi oczami duszy, szukjaą straych ołatarzy i chóru pełnego niegdyś młodych śpiewaków - prawosławni z obecnych
Rymacz modlą się przed ikonami skromnego ikonostasu. Świątyni przybyło dwóch patronów św. Piotr i Paweł.
Odpustowa Msza św. zawsze zaczyna się od powitań ludzi z nad Bugu, po obu stronach - lubomelski dziekan ks. Jan,
czyni to zawsze z serdecznością, ojcowskim słowem.
Każdy pielgrzym, szuka swojego kąteczka - najstarsi ławki,
żeby się modlić i w myślach ogarnąć czas miniony i dusze Przodków - tych,
którzy tutaj żyli i modlili się aż do końca strasznej wojny. Wszyscy i wszystko rozproszyło się po świecie, po wysiedleniu - ale pieśni majowe
nadal brzmią dawnym echem a z okien widać niebieskie niebo. Zadziwiali się nieraz Ukraińcy, że z końca Polski, ludzie się zjeżdżają,
pomodlić się, popatrzeć na krajobrazy i jezioro Oko. I tym razem, nie zabrakło Rymaczan z Pomorza, Wielkopolski, Włocławka, Warszawy,
lubelskich i chełmskich aż po sam Dorohusk.
Widziałem, jak Ci którzy pierwszy raz stanęli w kościele, wsłuchiwali się w śpiew,
patrzyli w ściany i na chór, jakby szukając cieni ludzi. Po błogosławieństwie, rozmowy z miejscowymi i spotkanymi znajomymi i koniecznie wspólna fotografia.
Droga, przez księdza łąkę prowadzi na cmentarny wzgórek. Tu w czarujący sposób zakwitły akacje. Wonne kiście powiewały jak białe wstążki,
tylko za krzyżem, od łąk czerwone głogi, prószyły drobnymi płatami, jak łzami tęsknoty. Każdy tu szuka swojego miejsca, pagórków,
po grobach i nowo postawionych krzyży, we wszystkie kąty trzeba roznieść zapalone światełka.
Niech się dusze cieszą, toż odpust, czas modlitwy. Tołyżowe, po dawnemu sadzą lilijki na grobach, bo te się rozkrzewią i zawsze miejsce znaczne.
Młodzi rozmawiają o żołnierskich grobach, przy białych krzyżach, tych którzy ponieśli śmierć na torach. Od Hapki z czeremchy, pogwizduje kos.
Tutaj rozmowy o Przodkach zamykają się pomiędzy krzyżami i zielonym barwinkiem. Już tylko imiona niektórych są w pamięci, bo fotografii niewiele ocalało.
Przejazd jednoulicówką, przez Rymacze, to dopiero przeżycie i szukanie, dawnych, swoich sadyb.
Gdzie karczma stała, gdzie kaplica, podziały się stare lipy i sady rozległe, już tylko kilkanaście dawnych,
polskich chat i dróżki niektóre. Gdzie popowe pole, pod Bereżcami, Zajezioro i śluza, droga na Stróżki i krzyże, na rozstajach?
Mamy dwie szczególne osoby, po raz pierwszy będące: Krystyna z domu Bednarz - dzisiaj w Dębach Szlacheckich k/Koła mieszkająca i Bożena Kupraczówna z Włocławka,
której mama sto razy opowiadała dzieciństwo z Rymacz. Obie niespokojnie patrzą na stare miejsca i szukają w pamięci - podobnych. A tu jeszcze odwiedziny u babuszki Fiedozji,
Bereszczanki, która dożyła 93 lat i dawnych sąsiadów, pamięta z imienia i polskie czasy na Wołyniu.
Tu stare grusze i polska studnia, pod wiśniami, przy drodze, z której większość pije zawsze wodę, bo źródlana, smaczna i leczy dusze.
Jakie tu były ganki, okiennice fryzowane, kwietne ogródki pełne piwonii i jaśminów a jaka wieś ludna... Wszystko ucichło, po wysiedleniu Polaków - przemienione.
Szkoła murowana i duża im. Marszałka Piłsudskiego - stoi po dawnemu. Nawet drzewa wiekowe, jesiony i kasztanowce zostały na świadków i rosną.
Przy schodach, pod oknami, trochę wspomnień i fotografia.
A Kupraczówna (wychowana w Darłowie) znalazła dziadkowe podwórko i dom,
wspólnym węgłem dzielony z Żydem Buziem ( gdzie był sklep) ulubiony przez szkolników.
Z każdej strony obfotografowany - a dzisiejsza gospodyni, życzliwa Ukrainka - wyniosła jej dawną fotografię, jak tu było.
Rozejrzeć się, zapamiętać - a płot to czyj? Zapytała - na chylący się ze starości.
Płot, to nasz ale jabłonki Wasze!. Powiedziała z uśmiechem gospodyni. A jabłonki te, wielkie jak dęby i dotąd rodzą.
Na Stróżki daleko, za mostek tam widać łozy i pola - nie da się pójść, za mało czasu.
Ot takie to czarowne miejsca, chociaż już ich niewiele. Jeszcze spojrzenie na długą drogę przez wieś, na zielone wiśnie i niebieskie, gdzie niegdzie płoty.
- To wy na Izydora pryichali, łot myj Boże?
Zadziwiała się jedna z mieszkanek, rozmawiając łamanym językiem zza płotu.
Nie brakowało i w naszej kompani zadziwień i szczerej radości. Jeszcze droga do Lubomla,
starostwo dawne, apteka Rodziewicza (stryja Marii Rodziwiczówny) i boskie oczy Loretanki w jagiełłowym kościele, ale wszystkiego nie da się rozpowiedzieć.
Odpustowy ukłon Wam wszystkim, którzy pamiętacie i wspominacie stare Rymacze. Najstarszym i młodym oraz sympatykom - powodzenia we wszystkim!
Bądźcie zdrowi!
Krzysztof Kołtun
z kresowzm pozdrowieniem