----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"





















Wołyńska tablica w Pławnicach




W 1945 roku, po wygnaniu resztek ludności polskiej z Wołynia- parafia Rymacze, ocalałe wioski od ludobójstwa: Jagodzin, Rymacze, Kupracze, Terebejki, Rakowiec i kilka polskich chutorów wokół, po bolesnej przeprawie przez Bug z ojcowizny, Polacy szukali nowych miejsc na osiedlenie. Częściowo przesiedlone wsie rusińskie (ukraińskie), które w skutek rusyfikacji "Chełmszczyzny" stały się wzorcowo ukraińskie z dawnych unickich, pozostawały puste. Ponad Bugiem w okolicach Dorohuska, Kamienia, Żmudzi Wołynianie zaczęli się osiedlać, dbając o zachowanie sąsiedztw, Rodów, kuzyństwa itp. Podobnie było z Pławnicami. Dawna unicka wieś z kościołem(przez prawosławie moskiewskie, przemianowanym na cerkiew) stały się nowym siedliskiem Wołyniaków. Trafili tutaj Polacy głównie z parafii Rymacze. Po osiedleniu z uwagi na odległość do kościoła (poniemieckiej katedry w Kamieniu) postanowiono używać cerkwi, jako kościoła filialnego. Szczęśliwi Rymaczanie- opuszczając po 530-tu latach od założenia wsi, ojcowiznę: zabrali ze sobą całe wyposażenie kościoła. Ewenement w skali całego Wołynia. Tylko ten ( jeden z najmłodszych kościołów), lecz w najstarszej wsi polskiej, dostąpił takiego wyboru). Podzielono kościelne sprzęty pomiędzy cząstki parafian, którzy osiedli nie tylko w Pławnicach. Ołtarz główny został w Kamieniu. Ambona pojechała do Klesztowa. Obrusy haftowane krzyżykowo w różyczki (przez siostry Terezjanki) monstrancja, relikwiarz św. Stanisława Kostki i dzwoneczki- do kościoła Rozesłania Świętych Apostołów w Chełmie. Dwa feretrony: Szkaplerny i św. Stanisława Kostki do katedry na Górce Chełmskiej (oraz neogotycki feretron św. Stanisława biskupa z Lubomla- też do katedry). Choręgwie, sztandary, kadzielnice, krzyże i inny drobny sprzęt liturgiczny- nade wszystko z cenionym obrazem św. Izydora do Pławanic. Obraz olejny, dużych rozmiarów z głównego ołtarza w Rymaczach- od razu stał się świętością, jednoczącą wygnanych z Wołynia Polaków. Zaczęły się nabożeństwa a z czasem odpust ku czci św. Izydora. Według wielu zeznań, zacnych katolików z Rymacz: głównie świętemu Izydorowi zawdzięczano ocalenie wsi od ludobójstwa i spalenia. Od czasu- wywózki w 1940 roku Rymaczan (około 30 osób) na Sybir- trwała nieustanna Nowenna o ich ocalenie i zachowanie pozostałych wiernych od kataklizmów wojny. Karolina Szewczuk- pobożna zalatorka dołożyła do staro-polskiej pieśni "Wszystkie nasze" ostatnią zwrotkę.

Od powietrza, głodu, wojny
Daj nam przeżyć czas spokojny.

Prośba została wysłuchana. Wdzięczność świętemu, trwała przez siedemdziesiąt lat w ciągłych opowieściach, w Rodach- z pokolenia na pokolenie. W ostatnich trzydziestu latach pamięć tą spotęgowały pielgrzymki do Rymacz: na odpust i na cmentarz. Połowa ludności z ocalonych wsi, korzystając z zasług wojskowych- żołnierzy polskich z Rymacz i okolicy, szlaku bojowego aż do Berlina i ostatecznego zwycięstwa: za sprawą ich dowódcy Ryszarda Markiewicza "Mohorta" otrzymała sadyby na Pomorzu w okolicach Darłowa (Przystawy, Jeżyce, Porzecze i inne). Najstarsi i ich Potomkowie, pielgrzymując kilkakrotnie do Rymacz po roku 1997- szukali też śladów historii i obrazu św. Izydora. Marzenie naszych dziadków i rodziców (tam chrzczonych i wychowanych) spełniło się. Przyszła myśl ufundowania dziękczynnej tablicy Patronowi oraz dwóm niezwykle dzielnym kapłanom: ks. Prałatowi Stefanowi Jastrzębskiemu (1881-1961) z Lubomla i ks. Stanisławowi Brajczewskiemu ( 1896-1955) z Rymacz. Obaj podtrzymywali na duchu w czasie wojny i okropnych mordów ludność polską, dbając o stan duchowy i materialny rodzin. W czasie spaleń, ucieczek, poniewierki obie plebanie za sprawą kapłanów były "nieszczęśnikom" sypialnią, kuchnią i komorą. Nikt nie głodował i nie odszedł bez pocieszenia. Ks. Jastrzębski zadecydował o zabraniu wyposażenia kościoła z Lubomla (bez ołtarzy) a szaleńcy z Rymacz zabrali wszystko, nawet ołtarz. Przewieźli przez Bug, mając niemało przeszkód natury politycznej i granicznej. Wszystko pokonali. Im należy się wielki hołd i pamięć. Towarzystwo Rodzin Kresowych w Chełmie- powstałe 1988 roku głównie z ludności inteligencji miast wołyńskich oraz wiernego dekanatu Luboml, postanowiło uhonorować Pławanice (jako pierwsze poza Chełmem) historyczną tablicą. Treść jej napisałem osobiście. Fundatorom i realizatorom tablicy- dziękuję serdecznie. Podczas poświęcenia tablicy, powiedziałem takie słowa: "To miejsce, ten czas i ta godzina przeszczęśliwa- tutaj w Pławanicach, niech będzie podziękowaniem św. Izydorowi za ocalenie Rymacz i okolic, duchownym za ich przywództwo, Przodkom naszym za ich wiarę i poświęcenie- tą tablicę kładziemy a Was wszystkich, wołam na świadków tego zdarzenia. Przechodząc przed tą tablicą, żebyście pobożnie westchnęli w podzięce."

Niedziela "Izydorowa" była ciepła i słoneczna. Pozjeżdżali się wszyscy, poschodzili z przemienionej (przebudowanej) wsi Pławanice i okolic ostatni Wołynianie i ich Potomkowie. Było dużo wzruszeń, poznawania młodych i najstarszych, zaproszeń w gościnę a nade wszystko Suma odpustowa ku czci Patrona i święcenie tablicy. Potem pamiątkowe fotografie i dużo rozmów.

A od Rymacz do Pławanic- Boża rola
Rozorana złotym płużkiem przez Anioła.

(to fragment z mojego wiersza sprzed lat, który stał się proroczy w tym dniu.) Nogi nasze stały przed progiem malutkiej, po unickiej świątyni a serca na pagórku dużego kościoła w Rymaczach. Byliśmy tam dzień wcześniej- dwudniowe, wielkie święto zdarzyło się opatrznościowo w 2019 roku.

Wszystkim, których serce bije mocniej- na słowo: św. Izydor z Rymacz, pozdrawiamy wraz z błogosławieństwem Ojca Piotra- Augustianina z Krakowa, który wciąż dopytuje się o losy ich kościoła w Radziechowie na Wołyniu, raptem około 10-ciu km od Lubomla. On też jako najmłodszy z kresowego Rodu w zakonie- podarował obrazek św. Augustyna, wszystkim "Izydorowym" familiantom. Błogosławionego roku Wam Wszystkim! Z podzięką i szacunkiem Tym, (którzy po 800-set km potrafili przyjechać na tegoroczny odpust).


Krzysztof Kołtun
Z wołyńskim pozdrowieniem


liczba odsłon: