----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"




















--------------------------------
--------------------------------

      Ze Starego Jagodzina - sadybę - do Nowego Jagodzina przeniósł Michał Kołtun urodzony w 1900 r. ożeniony z Marią Stachniuk z Terebejek, ur. w 1902 r. córką Franciszka i Józefy. Franciszek Stachniuk (Hamerykaniec) należał do grupy, która z okolic Rymacz - kilku bogatych, młodych gospodarzy - pojechała do Ameryki, na dorobek. Po pięciu latach pracy na farmie, z walizką dolarów, podczas pożegnania i przekazywania obowiązków nowej grupie Polaków z kieleckiego - został obrabowany i zamordowany przez nich. Pieniądze przepadły. Przysłano tylko ubezpieczenie i wynagrodzenie od farmera, jako zadośćuczynienie. Franciszek Stachniuk miał jeszcze dwóch synów: Jana (handlarza koni, trzykrotnie żonatego) i Franciszka - kowala, który ożenił się z najstarszą córką Józefa Lewczuka - Franciszką. Ród Kołtunów, ambitny i pracowity - bracia Michała, przenieśli się pod Łuck, przez co kontakty się pourywały. Michał Kołtun, ranny w I wojnie światowej - jako nieliczny otrzymał rentę wojenną. Mój ojciec Władysław - syn pierworodny - urodzony w 1920 r. należał do bogatszych kawalerów, wyuczony stolarki, był bogatszym gospodarzem w Nowym Jagodzinie koło jeziorka Okrągłe (Krugłoje). Pozostałe dzieci Marii i Michała to: Maria, Stanisława, Michał, Franciszek i Eugeniusz (urodzony na Barbarówce za Dorohuskiem w czasie rzezi w okolicy). Maria - babcia po mieczu - podczas nieobecności ojca (pobyt w Ameryce) jako dziewczyna służyła w domu wojskowego w Lubomlu. Stamtąd wyszła za mąż. Wychowywana przez dwie wujenki - szczególnie przez Annę Dejneka - Hurbanechę (po pradziadku Urbanie)... Była pracowita i odważna. Lubiła śpiewać i podróżować, szczególnie po odpustach i jarmarkach. Znana w całej okolicy, jako Błaziukowa Marenia (po ulicznemu). Wychowywała mnie i nauczyła śpiewać oraz wołyńskiej - chachłackiej mowy. (Mówiła biegle w trzech językach, również rosyjskim - nigdy w życiu nie chodząc do szkoły, była samoukiem w czytaniu). Fenomenalna babcia Marynia. Towarzyszyła mi 25 lat świadomego życia ucząc wszystkiego o Wołyniu. Marzeniem Jej było pojechać - choć raz do Lubomla... Niestety, po wysiedleniu - nigdy niedane jej było, ze względu na granice stawiane ponownie na Wołyniu. Patriotka i rasowa katoliczka. Uczyła mnie twardego życia w podróżach, które trwały po kilka dni. Byłem jej ulubionym wnukiem i najwięcej czasu, jako dorosły już człowiek, spędzałem w jej pokoiku - z babcią Marynią. Na kilka dni przed śmiercią, nasza rozmowa ostatnia - dotyczyła Krakowa. Zapytała: Byłeś...? Co tam na Wawelu, pozmieniali co, czy wszystko w porządku? Jak tam nasze Króle? Leżą? ... Mój duchowy przewodnik wraz z Mamą Stanisławą - po Wołyniu... Im zawdzięczam obudzony talent do śpiewu, pisania i ratowania kultury Rymacz. Jej portret z Jagodzina - wisi przy moim biurku...


Krzysztof Kołtun