----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"


















----------------------------------------------------------


9.05.2009
"Odpust św. Izydora"

fotografie udostępniło:

archiwum: www.rymacze.pl


[aby obejrzeć - kliknij !!!]

----------------------------------------------------------


Od kilku dni piszę w sercu ten list i wybieram najciekawsze chwile z naszego pobytu na Wołyniu. W izydorską sobotę ruszyliśmy rankiem. Droga do Dorohuska, to już drżenie wielu serc - bo też zawsze jadą "prymaki" Ci, pierwszy raz chcący zobaczyć Ziemię Przodków. Przekraczanie mostu i przejazd przez Bug, to inna chwila - mi zawsze w oczach stają wysznurowane wozy, naładowane resztkami dobytku, z okutanymi w zapuchaczki naszymi, wołyńskimi babuszkami. Wozy szczęśliwe - pełne dzieci, ale i smutne, gdzie matki z ogorzałą od ognia twarzą - wracały jak czarne wdowy - bez nikogo - ich bliscy pozostali w dołach śmierci, od banderowskich kul i siekier pobici, widzę też wozy nocami, przejeżdzające (uciekające ze spalonego Wołynia) wpław - rzeką gdzie były płycizny. Słyszę modlitwy wygnańców i płacz, żal i przerażenie dzieci - gdy wody Bugu podmywały poddenice wozu. Przy wozach bydło, owce, konie, psy - ludzki dobytek przeróżny. Wylęknione twarze i dziwne, zaniżone głosy. Może nie wszyscy o tym wiedzą, nie wszyscy to widza - ja widzę, zawsze... A za mostem - już Wołyń. Przejście, gdzie jakoś podorożnomu, posusidzku - nas łaskawie puszczą... Jedziemy. Wilczy Przewóz - najsampierw wieś, o której Kraszewski napisał - jak zaczarowane przekleństwem wesele - zamieniła stara wiedżma z Przykurki w wilkołaki... Jak ci ludzie miotali się w czarach a potem, jak powrócili do siebie, jak płanetniki wystraszonymi oczami patrzyli na świat. Nasze babki o tym, opowiadali zawsze. A potem, droga do Równa i do Borowy - gdzie nasze mamy jeszcze chodzili na czarne jagody. Po drodze - Nowiny z Lewczukowym sadkie i sadzawką (to mój, nasz, matczyny podwórek). I wreszcie pustka, kołchozkich pól i łozy - a dalej, już Rymacze. Na izydorski pagórek, jeszcze przez Hapke trzeba przejechać, przez mościk i na plac - na przykościelny majdan. Kwitną wisznie i czeremcha, drzewiasta, wielka, jakiej gdzie indziej nie znajdziesz.. Sadki popodbielane, płoty niebieskie i krzyż ukraiński z kopcem, naprzeciw kościoła. "Niech Polaczki znajut szczo teper tut Ukraina". Wszyscy to słyszą w uszach - chociaż nikt nam tego nie mówi. Po ludziach znaty - kto z jakoj chaty?... Mówiła babcia Marenia Błaziukowa. A nasi pielgrzymi zawsze szczęśliwi, urodni, możnie ubrani. Dał Bóg na wszystko . Witanie się z Ziemią Przodków Tym, którzy tutaj nigdy nie byli - niełatwe. Trzeba rozejrzeć się wokół, piołun podeptać (bo zarósł na sześcieżki), na bzy sineńkie popatrzeć, na mury kościoła - w duchu pokłonić się i ruszać, za tymi, którzy tu bywawszy, łask ojczyżnianych dostępowali i z tej racji, wracają - z szczerego serca. Cmentarz - na pagórku - za torami (na których ginęli żołnierze AK)... A tam dolina księża i Hapka płynie i jakby na skarpie - krzyże i mogiłki. Jedni lecą, drudzy idą a wspominków po drodze - a do kogo, a kto tu spoczął, a gdzie inni? Toż końca nie ma. Wreszcie Anioł Pański pod zbiorowym krzyżem... Komary, jak byki, gryzą po wołyńsku - choż rób co chcesz. Ale, wojna z komarami trwa, lilijki się sadzo, mogiłki pielo - światła zapalone. Ogarneliśmy wszystko - nasz cały cmentarz. Mówię, do nich, chodżcie, budzić Wszystkich - niech wstają na Izydora, niech idą z nami... Niektóre twarze bledną, inne czerwienieją... A niech wstają! Mało kto wie, gdzie czyje mogiły, ot wszystkie nasze. Rymackie - wszystkie trzeba objać jednakowo, boż nasze... Ojciec Polikarp z Kowla, spóżniwszy się godzinę - jął nas witać... A myśmy już przemodlili czas, prześpiewali co trzeba aż kościół dudniał. Kwiatami ołtarz ustroili, obrazy przetarli - odpust! Łamią się serce na podniesienie, na błogosławieństwo - kazanie jak z Asyżu, a wołyńskie. Wy, którzy czytacie - nie płaczcie - czuliśmy przepełniony kościół, jakby nas było aż tyle - ot, wszyscy, kto pragnął. Nie rzucim Chryste świątyń Twych... To pożegnanie, ze łzami, - może Bóg da wrócić za rok. To nic, ze kościół się wali, pszczoły za ołtarzem do gniazda miód noszą, jasółka przeleci wybitym oknem - toż to nasz kościół, najpiękniejszy, rymacki... A we wsi - to chata w chate, tu Rudzkie, Matyszczuki, Dyczki, Sawaszczuki ,Suchowierskie, Szewczuki Tołyże... A po naszemu, Kurnyji, Giedzy, Dolaki, Sewci, Justyńczyne, Hermane, Felki... A któż ich spamięta, Boże mój... I pokazuje, gdzie czyje sadyby, gdzie dróżki, kapliczka, krzyż Kościuszki stał - gdzie popowe pole - pod Bereżcami i droga za jezioro. Do śluzy... A potem Szkoła - wielka (stoi do dziś) Marszałka Piłsudskiego... i gdzie kto, jak... O takie nasze pielgrzymowanie, odpustowe scieżki. Do Lubomla jazda też gorszka... Po drodze spalone Terebejki i Kupracze - tylko bzy i kikuty jabłoni - i wspominki o wymordowanych Jankowcach (80 osób)... Leży w dołach, studnich, bez krzyży... Gorzkie tu drogi... Kocury i Wiszniów i tak do Lubomla, pod same jagielońskie wały i do kościoła św. Trójcy. Tam babuszki nasze, już wietrzą kościółek i czekają, wyglądają, jak słowika zza morza. Toż i doczekali... Zasłaliśmy kolanami zapróg, zadzwonili łzami - jak zawsze, Ołtarz oświetlony, Madonna patrzy na nas Loretańska... Ot i przyjechali - dobili się, mówi Szynarukowa za plecami, pomiędzy pacierzem - Hurbaneszyne wnuczki - nadziwić się nie mogą - toż pierwszy raz, dał Pan Bóg na widziadło. Majówkę odmówili, wszystkie kątki, historię i dusze ogarnowszy - czas na cmentarz. Tam wszystko zarośnięte, zniszczone - haszcze... Ale mogiłki widać... Bez i czeremcha kwitnie, barwinek posłany - święte miejsce, tutaj kości wszystkich naszych przodków - 500 lat kładzione - Sądu czekają...

Do Maciejowa - na skroś pola i ugory... Po drodze, za gościńcem Tupały - gdzie królowa Bona tupała, popiwszy w karczmie wiszniówki... A Maciejów słynny z klasztoru Niepokalanek - ruina. Tutaj kształciły się ziemianki i panny z bogatych domów - do dzisiaj , niektóre (ostatnie) jeszcze żyją - wszystkie były po wojnie na stanowiskach i autorytatywne... W murach zaniedbany szpital, zapuszczone stawy i śluza - kraczą wrony i żal budzą...

...żal, żal za dziewczyna - za zielonym, za Wołyniem
żal, żal serce płacze, już cię tutaj nie zobacze... hej hej sokoły...

Kościół świętej Anny – to straszna ruina, zniszczona, pobita, ukraińskimi ręcami w ostatnich 20 latach. Zmarnowane dziedzictwo i świętość.... Cmentarz w rynku nie lepszy. Maciejów, to smutne miasteczko... A ma taką wspaniałą historię. Trzeba i do cerkwi Praski zajrzeć (dawny kościół unicki), niechże nas Pan Bóg i w cerkwi widzi i pokón przyjmie - pokój tej Ziemi!

A wieczorem, za mostem, w zmęczeniu, ależ i jakiej radości. Wszystkie nasze... Jak zawsze, jak szurnim na łęgi ponad Bugiem i ta rymacka, ostatnia zwrotka... Nasza...

Amen, amen niech się stanie,
Zachowaj nas Jezu Panie...

Od powietrza, głodu, wojny
Daj nam przeżyc czas spokojny.

Ot, i po dniu, po odpuscie... I czegoż macie łzy w oczach - kto nasz, niech się z nami wybierze (chocby i duchem). Zobaczy i powie ...

Byłem w Rymaczach... Ludzie!!!


Z kresowym pozdrowieniem       
Krzysztof Kołtun