----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
- I Zjazd Kresowian
- II Zjazd Kresowian
- III Zjazd Kresowian
- IV Zjazd Kresowian
- V Zjazd Kresowian
- VI Zjazd Kresowian
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
----------------------------------------------------------
03.05.2013 fotografie nadesłał: Wojciech Derlak |
[aby obejrzeć - kliknij !!!] |
----------------------------------------------------------
Wiosna od lat gromadzi nas na wyjazd do Rymacz. Nawet Ci, którzy nie jadą, pytają dzwonią, tęsknią...
To poryw i chęć sprawia, że jedziemy na mogiły Przodków i modlitwę do św. Izydora.
W tym roku wypadło nam być wcześniej - 3 maja. Podwójne święta i szalona wiosna. Marzyły nam się kwitnące wiśnie... Spełniło się.
Kiedy zajechaliśmy do Rymacz z daleka bieliły się sadki, a wokół kościoła, szczególnie.
Cudowne wrażenie, o którym zawsze opowiadała babcia Marynia - białe sadki wokół. Nastrój był świąteczny - tego dnia wypadał Wielki Piątek u Prawosławnych.
Czuło się zbliżające święta, w obejściach i w rozmowach z ludźmi. Przygotowania były też w naszym kościele, gdzie rezyduje cerkiew kijowska z Rymacz. Ks. Jan Buras z Zamłynia
i miejscowy ks. Roman czekali na nas i spora grupa Polaków z Polski. Msza odpustowa - pamięć o zmarłych i pomordowanych,
modlitwa za Wszystkich rozsianych po świecie Rymaczan i Wołynian, i ich Potomków - to obowiązek. Czuje się wtedy, pełen kościół duchów i ludzi,
którzy kiedykolwiek tutaj byli. Jest taka radość w duszy, bycia wśród bliskich. Wzruszające są chwile, bo zawsze są osoby,
które po latach - pierwszy raz tu wracają. A potem wspólna fotografia i poznawanie,
kto przyjechał, kto, do kogo podobny? Ach... "Błogo, jak kto ma, kogo" molawszy po naszemu z dawna.
Rozkoszuje się młodzież "sorokoletnia" dzisiaj warszawska czy chełmska, bo na nich pada światło dziedzictwa w rozumieniu tych miejsc. Podobiadek odpustowy to tradycja.
Rozsiadamy się wokół, żeby pobyć razem i posilić się na dalej. Droga na cmentarz to już wspominki Przodków.
Dziadkowe, babcine powiastki, rodzicielskie i innych - rymackie tratata!
A tam, modlitwa na barwinkowych mogiłach, szukanie krzyży i miejsc. I taka radość spełnienia - uczta przywiedzionych dusz.
Kto tego nie doświadczył, nigdy nie poczuje Wołynia.
- Śpijcie słodko! Stróżujcie z tego wzgórka! Myślę o Dziadku Józefie Lewczuku,
który zamordowany pod Wiszniowem, nie ma tutaj grobu... I o Pawle musztrującym wypasione konie i tylu, tylu innych.
We wsi - słońce i ludzie. Spotkana Olga opowiada nam o wszystkich, których pamięta z Nowin i Zajeziora, stacji...
Nawet o wiatraku, który stał od Bereżec i długo jeszcze służył im, jak wywieźli Polaków.
W podarunku - dostaliśmy Paskę - wielkanocny, rymacki wypiek. Przy szkole, zawsze wiele opowieści.
O jeziorze Oko, w którym potopili się trzej chłopcy, na bezmyślnej przejażdżce przed wojną. I o nieprzebranych szczupakach na łowisku... Ech...
Każdy coś szczególnie zapamiętał z pobytu w samo południe, bo jeszcze są z nami najstarsi, którzy dzieciństwo spędzali tutaj.
A jeszcze drogi do Jagodzina, starych sadyb i Ludzi, na które zawsze brakuje czasu.
Luboml w słońcu. Majówki w kościele - za naszych Przodków i tych, którzy tu nie mogli przybyć. Kościół uroczy historią.
Tylko tu pobyć, pozadumywać się - to łaska losu. Dużo się pozmieniało, raczej prawie wszystko - ale świątynia trwa.
Poodwiedzaliśmy pobliskie cerkwie, wielkopiątkowo. Czas na refleksje, poznawanie, rozmowy.
Wzgórze - Jagiellońska Górka jak mówili dawniej, odsłonięte i w zieleni, nastraja do zadumy sześciu wieków.
Jak musiało tu być ciekawie i wielmożnie, choćby za Branickich. Niewiele zostało.
Cmentarz cały w barwinkach. Wieczne ziele stróżujące miejsc świętych obtula nam nogi.
Pod kaplicą Branickich z czarnego marmuru (której nie ma) modlitwa za Wszystkich stąd i rozniesione po pagóreczkach światła. Pisało na niej biblijnie.
Żyłem, bo chciałeś. Umarłem, bo kazałeś. Zbaw mnie, bo możesz.
Hołd Stwórcy i błaganie duszy
Kapały łzy, milkły serca, szeptały usta...
Wszystko było wśród nas wędrujących śladami naszych Przodków, wołyńskich Polaków, z których kości i krwi - My jesteśmy.
Pozdrawiam i ukłon wołyński podaję Wszystkim, którzy myślami byli z nami. Czuwajcie!
Z kresowym pozdrowieniem
Krzysztof Kołtun