----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.
Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.
Rymacze
Zjazdy Kresowe
Polecane
- Historia
- Etnografia
- Św. Izydor
- Luboml
- Obrazy z Wołynia
- Nieistniejące kościoły
- Weselne fotografie z Wołynia
- Najstarsi Wołynianie z Naszych rodów
Stroje
Literatura
!!! Uwaga !!!
Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"
[kliknij na zdjęcia, aby powiększyć]
Historyczne chwile
Stanąć nad Bugiem, mieć moc zobaczyć
Emilia Gryniuk (po dziadkach z Kątów) w dawniejszym stroju i wianku, szykowała się do śpiewu (laureatka z Kazimierza) aż nocy zabrakło.
Mówią o nich - do tańca i do różańca - bowiem z chełmskich i okolicznych rodów jest kilka osób duchownych, malarzy, dziennikarzy i aktorów.
Z Rymacz był Stanisław Rudzki, malarz (w Roztoce potem) i Stanisław Koguciuk - pławanicki Nikifor.
Dobrze w Hameryce, jak idzie rubota.
A lepiej w Rymaczach, jak przyjdzie subota.
Było tak. Niegdyś do Antykwariatu Kresowego, przyszła starsza, nieznajoma kobieta, ubrana skromnie z dużym pakunkiem.
Okazało się, że przyniosła dwa obrazy religijne. Obejrzałem - barwne fotokopie z lat ok. 1960 r.
- Wyblakłe i materialnie bezwartościowe - powiedziałem!. Pani zamyśliła się i poruszona powiada:
- Panie, weźcież te obrazy, one dawne, myż jeszcze ze swoim starym to kupowali! Toż ja wasza, ja z Jagodzina!
Wiele podobnych wspomnień, historyjek i żartów opowiadano do późnej nocy, przy stołach i orkiestrze w Dworku Pan Tadeusz w Żółtańcach.
Goście VII Zjazdu Kresowian Ziemi Lubomelskiej i Wołynia zjechali i zeszli się licznie. Czekali na ten moment cztery lata.
Z pokolenia najstarszego, ponad 80-letniego było 27 osób. To już ostatni świadkowie życia Polaków na Wołyniu na starych sadybach, po ludobójstwie i wysiedleniu.
Rozniosło ich po świecie i całej Polsce. Długo się szukali, nie było kontaktu - ale powoli wszyscy swoich odnaleźli. Ludzie, którzy z własnej potrzeby porzucają Ojczyznę,
przenoszą swój dom kilka razy, nie mogąc zagrzać miejsca - na pewno ich nie rozumieją? Ale Wołynianie, szczególnie Ci spod Lubomla, nie wyobrażają sobie życia bez duchowej Ojczyzny.
Od 28 lat jeżdżą na odpusty i cmentarze, kto tylko pragnął był wielokrotnie - kto nie chciał, zawsze przed śmiercią żałował. Całe pokolenie z lat dwudziestych i wcześniejszych już odeszło.
Młodzi utożsamiają się z wirtualnymi miejscami przodków z www.rymacze.pl.
Niemniej też w sporej liczbie zjechali licealiści i studenci kresowi. Kresowiakiem się jest z rodu, nic tego nie zmieni - bo coś w duszy gra.
Do słuchu i tańca śpiewały Brusowianki z Polesia z korowajem (szyszkami był dumny i pod sparagusem jak "mołodeć") i Zespół Koral z Kamienia,
wywodząc stare pieśni weselne z Kresów.
Łoj napijmy się Rodem, gorzałeczki jak wody.
Boż już jutro ni bedziem, boż już w kupce ni bedziem
Rozejdziem się zy sobo, jak ta rybeńka z wodo...
Zespół Sielanki z Sielca, to trzon Zjazdów, był na wszystkich - nawet dwukrotnie w Darłowie na Pomorzu w 2011 i 2013 roku.
Zapomne ja łengi, zapomne ja wode
Ale starych Rymacz, zapomnieć nie moge.
Wyśpiewywali najstarsi. Starych rzeczywiście, bowiem Jubileusz 600 lecia najstarszych polskich wsi na Wołyniu: Jagodzina i Rymacz 1417 - 2017, królewskich, Jagiełłowych,
był hasłem Zjazdu. Starsi nawet świetnie mówią gwarą, nawet potrafią w trzech językach, a także w chachłackim (tak zwanym prostym) bowiem Wołyń był wielojęzyczny.
Jak coś złości, albo nie wychodzi, to potrafią powiedzieć z dawna - " Na sermater" (co znaczy, byle jak, niedbale).
Młodzi też przejmują schedę kultury i podśmiewając się powtarzają - Gdzie kraj, tam obyczaj. Przysłowia zebrane i własną poezję czytał młody poeta - student filologii, Cyprian Łuszczyk:
płynące krople, wśród kropel - tak wiele
to krew, to pot i coraz śmielej
z cząstek poderwał się nurt.
Goście z Canady też dojechali i z całej Polski, poczynając od Szczecina a kończąc na Nadbużu. A rodowo - począwszy od Kołek do samej Bindugi - Kowel, Łuck, Podiwanówka, Dubno (razem z 24 miast i miejscowości na Wołyniu).
Polubili się spotykać, większość zna się a Ci nowi, poznają dalekich familiantów i ludzi "od nas".
Może innych to dziwić, ale sympatycy z Chełma wiedzą czym jest tęsknota za ojcowizną, ta duchowa, najgłębsza.
Od wielu lat z nich towarzysze w pielgrzymkach i uroczystościach, razem z Wołynianami przeżywa wszystko i dokłada się do kosztów.
W tym roku po Zjeździe - pozostała historyczna tablica w dzwonnicy przy Bazylice NNMP w Chełmie. Wybraliśmy celowo dzwonnicę,
bo ją widzieli nasi Przodkowie pierwszą na horyzoncie, po wysiedleniu, ucieczkach, w różnych stanach ducha, bez chleba i bez żadnego dobytku (często w sieroctwie i załamaniu) po przekroczeniu granicy, na drodze z Okop.
Kto tego nie przeżył, nie ma wyobrażenia, czym była ze spalonego Wołynia - ziemia tutaj, krajobraz i ludzie - Polacy. Jakie ciężkie, chłodne i głodne były pierwsze dni, pod Chełmem - chociaż ludzie karmili,
to był głód z wygnania, głód bezdomności i widmo, sierocej tułaczki po świecie. Ten ból, cierpienia i hołd od Potomnych - dźwiga poświęcona tablica.
W kolejny dzień - sobotę - koncert zespołu Sosna z Sosnowicy, przy Wołyńskiej Piecie, poezja i wspólna modlitwa, spotkanie wielopokoleniowe - były ostatnim akcentem VII Zjazdu Kresowian w Chełmie.
Modlili się, cieszyli, obdarowywali - specjalnie drukowanymi na te okoliczność obrazkami pielgrzymów z MB z Lubomla i Izydorem.
Jedni drugich wypytywali - kiedy znowu, gdzie się spotkamy. Roztęsknimy się, to za długo...
"Jak mamy tęsknić, to razem" napisała Kupraczanka w księdze gości, na wspomnianej wyżej stronie a wnuczka Dobrego Stacha (dzisiaj z Kujaw) - we śnie czy majakach widziała wszystkich z okolicy: Matrona -Petruka,
Mudroho Piotra, Matrosa - Stachniuka i Biłoho i Kuroczku, Demka i Cyrolke i Marynie i Okrase i Benia ( bo im wszystkim po Powstaniu Listopadowym Car rozwścieczony, po przepisywał nazwiska,
by ich polskość zatrzeć i zaczęła się kołomyja). Wszystko pamiętają i przekazują historię.
Wiem to, towarzyszę im od 30 lat w Towarzystwie Rodzin Kresowych i pielgrzymkach. Sam ich zwołałem z tęsknoty. Dotąd wielobarwną kulturą i duchowością ich, nigdy się nie nasyciłem.
Wszystkim wokół Zjazdu od najstarszych Babuszek do małych dzieci - za wszystko dziękuję! Opowiadajcie o tym wszystkim, którzy z niedbalstwa, nigdy jeszcze nie byli z nami.
A wierni Wołynianie Zjazdom, niech wymodlą u Boga " dobryj " czas - na kolejne spotkanie radości i wzruszeń. Bądźcie zdrowi!
Zapomniałem łęgi, zapomniałem wodę
Ale starych Rymacz, zapomnieć nie mogę
Z kresowym pozdrowieniem
Krzysztof Kołtun