----------------------------------------
Za Bugiem krętołzawym,
łęgami z tańcem jaskółek
- za wiśniowymi sadkami
i jeziorem , jak rybie Oko.
Rozścielone, jak weselna chusta
w dzikie róże , jagody jałowca
z słowikiem, gdy miłośnie płacze.
Sześćset lat na mapach Wołynia
- wieś królewska,
polskie Rymacze.


Krzysztof Kołtun
Chełm 2012 r.


Rymacze

Zjazdy Kresowe

Polecane

Stroje

Literatura

!!! Uwaga !!!

Poszukujemy Rodów, Potomków z Rymacz i okolic. Więcej w zakładce "kontakt"




















3 maja 2014

"VI Ogólnopolski Zjazd Kresowian
z Ziemi Lubomelskiej i Wołynia."
Rymacze/Chełm 2014

fotografie udostępnili:

Maria Choduń


[aby obejrzeć - kliknij !!!]



W chłodny poranek...

3 maja 2014 r. zbieraliśmy się po świcie do Rymacz. Krzyż z Darłowa przywieziony - wyszykowany, światło na groby, kwiaty, zajmanki z jedzeniem na podobiadek i wzruszone serca. Jedzie nas ponad 80 osób. Dwie pielgrzymki w jednej Wołynianie z Pomorza i tutejsi, z nad Bugu. Od wczoraj jest wzruszające zamieszanie w wielu Rodach w Chełmie i okolicy. Trwa VI Ogólnopolski Zjazd Kresowian Ziemi Lubomelskiej i Wołynia. Przyjechali najstarsi z Przystaw, Języczek, Darłowa i ich potomkowie. Odwiedzali cmentarze w Kamieniu, Chełmie, Żdzannem, Brzeżnie, Dorohusku, Żmudzi - szukając rodowych grobów a potem gościny u swoich, nie rzadko dzisiaj poznanych krewniaków, których dzieli czas, historia i odległość ponad 700 kilometrów drogi.

Po drugiej stronie Buga...

Po przekroczeniu granicy, (mimo stanu wojny na Ukrainie) niektórzy bali się jechać i pojechali - 22 osoby do Kodnia. Pojechali śladami rymackich pielgrzymek sprzed wojny. Panuje normalność i porządek. Tylko straż graniczna ukraińska z bronią w Jagodzinie, miesza rozmyślania... Wstąpiliśmy wyjątkowo na Nowiny. Chutor niegdysiejszy, rymacki, gdzie przed wojną było 6 gospodarstw Polaków z Rymacz, osiadłych tutaj po wielkiej komasacji gruntów po 1920 r. Na Lewczukowe podwórko - Józefa zamordowanego przez Ukraińców z Wiszniowa w lutym 1944 r. gdy wracał sańmi z Lubomla od chorego Pawła Lewczuka (bratanka, garbatego) ze szpitala - zwaliło się czworo wnuków, troje prawnuków i pra-prawnuków - cała familia Lewczukowa. Lewczuki z Przystaw, byli tu po raz pierwszy - ze łzami w oczach. Dziadkowy sad, jabłonie kwitną - zostało jeszcze 8 i 3 stare grusze. Wszystkie drzewa mają ponad sto lat. Józef je sadził z Walerią z Sawoszczuków, jak zakładali tutaj sadybę. Tutaj wychowała się moja mama Stanisława Lewczuk - późniejsza Kołtunowa po Jagodzińskim rodzie... Nie tylko jabłonie kwitną, jest jeszcze ogródek Stasin, dawne zimowe kwiaty kępami rosną a wśród nich staroświecka, sinobordowa piwonia... Pokazuję im - gdzie stał dom duży, nowy - cztery pokoje, kuchnia, sień na dwie strony i komora - wszystko z okiennicami w wołyńskim stylu. Gdzie była stodoła na dwa toki, obora dla bydła, chlew świński, kurnik i dwa ogrody - ten kwietny i warzywny a za nim wiszniowy sadek i pasieka Stacha, na 40 pni pszczelich i ten sad jabłonny i gruszny - były tez czeresznie szczepione i brzoskwinia wypisana z ogrodów w Wilnie - gdzie gospodarz zaciągnowszy długi w 1921 r w wileńskim banku - spłacał je rzetelnie i latem 1939 r. wypłacił resztki...

Ten dziadkowy okólnik śni mi się po nocach, tysiąc razy mama opowiadała sceny stamtąd. Deńki z dziewczynami (przędzenie lnu), międlenie konpoii za drewutnią , łuskanie grochu na przyzbie... Wreszcie zajazdy gości, handlarzy po konie, całe procesje Ukraińców z krowami do byka - bo w gospodarstwie Lewczuków był zarodowy byk wagi ponad 700 kg, bułany rasy holenderskiej, kupiony niegdyś cielęciem w Ołyce ze stada Radziwiłłów, gdzie Józef zwykł na końskie targi jeździć i handlować kasztanami z nad Bugu - daleko w głębi Wołynia.

Wreszcie wesele rodziców, jesienią 1941 r. w wojnę, w listopadzie - gdy Niemcy wybierali młodzież rymacką na roboty przymusowe do Szwabii - w ciągu trzech sobót i niedziel, było ponad 70 ślubów. Ks. Brajczewski, mówił do młodych - że mu ręce odpadają , tak już z sił spadł... Wyżenili się wszyscy, nawet ci bez zamiaru, ślepych, kulawych, jaki kto był - poniosło go do ołtarza, bo Niemcy z dobrej zasady żonatych - nie zabierali na roboty - tylko wybraną młodzież. Kościół na niektórych, którzy pierwszy raz poklękali - zrobił mieszane wrażenie. Widziałem... Mówili... Szemrali... Ikony kijowskiej cerkwi i nasze obrazy, wymieszane - jak nigdy dotąd w historii. Ta wspólnota, trwa już kilka lat Ksiądz Roman - prawosławny, który mieszka tutaj z rodziną niedaleko stacji (popadia i dwoje małych dytej) poświęcał nasz krzyż przywieziony z Przystaw, na procesje. Dar od Lewczuków, ze stolarni Waldemara Lewczuka, prawnuka zamordowanego Józefa Lewczuka. Scena była wzruszająca - krzyż oparli o ołtarz, modlitwy polskie i ruskie, święcona woda stanęła słupem na krzyżu, dużymi kroplami i tak zastygła. To łzy naszych Przodków, którzy płakali odjeżdżając stąd - wygnani z rymackiego kątka w świat w 1945 r. Potem była adoracja krzyża - wszyscy podchodząc - ucałowali poświęcone drzewo krzyża. Niech nas wszystkich, gdziekolwiek jesteście - strzeże i zbawia Kryż Chrystusa, naszego Pana i Króla... Mszy św. nie było w Rymaczach - ks. Jan musiał być w katedrze w Łucku na święceniach diakonackich. Z Chełma natomiast - proszonych 15 księży - żaden nie kwapił się pojechać z posługą... Takie dzisiaj z dobrej woli kapłaństwo w Polsce!

Rymacki cmentarz

Cmentarz - najbardziej drogi nam pagórek w Rymaczach. Każdy tam staje jak wryty - każdy ma tam swoich Przodków i ta wzruszająca, zbiorowa mogiła ponad stu żołnierzy polskich z 1944 r. groby pomordowanych ponad 80-ciu osób z Jankowiec, ponad 100 osób z parafii rymackiej, pobitych przez Niemców i Ukraińców w czasie II wojny światowej... Ile tam nakładzione polskich kości? Mój Boże polituj... Później wieś, szkoła, chutory, jezioro - jak to wszystko ogarnąć w cztery godziny po 70-ciu latach u niektórych pielgrzymów z Pomorza? Mózg pęka i oczy wyłażą... To nie żarty, dźwigać takie ojczyste kamienie... A zarazem mieć aniołowe skrzydła i tutaj chcieć wracać... To już dar od Boga. Potem Lubomi przed kościołem, cmentarz, rynek po Branickich, apteka Rodziewicza z której wszystko leczy cudowniej! Zamoroka... W drodze na powrót, zajechali do cerkwi w Wiszniowie. Tam są punickie obrazy, naszych współbraci - chociaż sama cerkiew moskiewska od 1865 r.

Okienkami Matka Boska Chełmska
- patrzy na nas
z podziwem matczynym...
Łzy ociera spod złotej sukienki
- kto tu wrócił?
- Rymaczuków syny
z Terebejek , Kupracz i Jankowiec
- Matko Boska
- Synuniowi powiedz!      [K.K.]

Tutaj modlitwa ekumeniczna, zawsze przyjmują nas tu życzliwie i koniecznie dadzą ręcznik wyszywany na drogę.

Na zmąconym Bugu - cisza. Noc majowa bliska. Do Polski - chce się... Wołyń naszych przodków, dziadowe mogiłki, ścieżki, zdziczałe jabłonie i gruszki - poza nami... Daj Boże Wszystkim pragnącym (bo i leniwych i niechciejów wśród naszych Wołynian nie brakuje) - powracać tutaj, na odwiedziny...


Z kresowym pozdrowieniem       
Krzysztof Kołtun